A Ty jak uczysz się destynacji?

Niech pierwszy rzuci kamieniem ten, który ogarnia absolutnie wszystkie kierunki jakie ma w ofercie jego biuro? Nawet nie próbuję się uchylić- wiem, że nie ma takiej osoby.

Nie znam osób, które byłyby na każdym kierunku, jaki sprzedają. Nie ma takiej możliwości, ponieważ trzeba by było poświęcić kilka lat życia na zwiedzanie świata zanim w ogóle usiądzie się za biurkiem.

Sama mam w portfolio kilka kierunków, które są moją piętą achillesową. Nie byłam tam i choć pewnie nie powinnam się do tego przyznawać (jestem jednak z Wami szczera), nie planuję tam być za własne pieniądze (za to z chęcią polecę na study tour 🙂 ). Destynacje te muszę znać i w tej kwestii „nie ma wybacz”. Jak sobie radzę w takim przypadku? Mam kilka metod.

  1. Grupy fejsbukowe– dołączam i et voila, jestem w kopalni wiedzy! Zestawienie najlepszych grup znajdziecie tutaj.
  2. Szukanie w firmie osób, które były w danym miejscu. Brzmi trywialnie, ale czy pytaliście swoich koleżanek/kolegów w biurze czy byli TAM? No właśnie. A przecież w naszej branży każdy gdzieś był- bliżej lub dalej, w mniej lub bardziej popularnych miejscach. Właśnie w ten sposób poznałam Sycylię- dwójka moich znajomych była tam na study, a ja… pociągnęłam ich za język.
  3. Zainwestuj w przewodniki!

Zbytek? Kurzołapy? Wydatek? Litości… Możecie spędzać godziny na różnych stronach i blogach, a nie dowiecie się tylu rzeczy, co w tych magicznych książkach. Co więcej, przewodniki piszą specjaliści w danej dziedzinie, a informacje w internecie często bywają wątpliwej jakości…

Jak wiecie, zbieram przewodniki. Mam ich masę i co jakiś czas robię Wam zestawienie najlepszych publikacji (Azja, Turcja, Oman, Emiraty Arabskie), jednak na „trudne kierunki” mam własny patent. Żeby nie wyjść na ignorantkę i znać kierunek, kupuję lekkie, łatwe, przyjemne wizualnie i nieprzeładowane treścią „Lajty”.

Mam ich kilka i choć na potrzeby moich podróży na miejscu pewnie nie byłyby wystarczającym źródłem wiedzy, tak do przygotowania do pracy oraz klientów lubiących wiedzieć, gdzie jadą bez zawiłych opisów i lawiny szczegółów, będą idealne.

To dzięki pascalowskiemu Lajtowi, siedem lat temu przełamałam się i zaczęłam sprzedawać Maderę. Dzięki masie zdjęć i wielu ciekawostkom zobaczyłam, że to wcale nie jest „portugalska Teneryfa” jak zwykłam nazywać małą ojczyznę Cristiano Ronaldo. Na tej samej zasadzie poznałam totalną nowość na rynku (w 2014 r. 🙂 ), czyli Zanzibar, który był jedną wielką zagadką- ni to Kenia, ni Madagaskar. Lajtowa pigułka wiedzy dała mi podstawowe narzędzia do sprzedaży tego kierunku

W czasie covidowego przestoju, nabyłam Lajty po kierunkach, z którymi od zawsze mam problem (okej, oprócz Costa de La Luz, które kocham całym turystycznym serduszkiem), czyli Costa del Sol, Costa Brava i Costa Dorada (wywołująca u mnie gęsią skórkę i chęć ucieczki zza biurka). I wiecie co? Wreszcie ogarniam. Bez zbędnych opisów, zawiłych informacji „jak dojść/gdzie zjeść/czym dojechać”, za to z wieloma zdjęciami i masą ciekawostek, które zawsze stanowią urozmaicenie rozmowy sprzedażowej.

Przewodniki w dobrych cenach dostaniecie w najfajniejszej, bo nie korporacyjnej i kochającej podróże, księgarni ArtTravel

Jakie są Wasze patenty na naukę nieznanych kierunków?

Podziel się swoją opinią