Janusze International

Dwa tygodnie temu polski internet rozgrzała informacja o polskim małżeństwie, które naprute jak strzała, kolejno: skasowało dwójkę rosyjskich turystów i pięciu miejscowych (on) oraz obsikało komisariat (ona). Przez fora przelała się fala krytyki- Polacy robią wiochę na wakacjach i wystawiają narodowi opinię cebulaków.

Biję się w pierś

 Oczywiście, sama także pisałam teksty o największych bolączkach polskich turystów, ich największych grzechach i najgłupszych pytaniach. Nigdy jednak nie uważałam, że jesteśmy w naszych wadach i przywarach jedyni i niepowtarzalni. Natomiast z dyskusji o zagmatwanych losach i tureckiej przygodzie małżeństwa F. można wywnioskować, że jesteśmy jedynym narodem, który na wakacjach chleje, rzyga i robi ogólny obciach. Wszystkich myślących w ten sposób muszę rozczarować- to nie Polacy wymyślili picie na umór, to nie my jesteśmy protoplastami sikania w miejscach publicznych, to nie obywatel RP jako pierwszy stłukł jakiegoś policjanta i to nie Lach był liderem w wyścigu o dziewiczą kąpiel bez ciuchów w hotelowym basenie. 

Niechaj pierwszy rzuci kamieniem!

 Nie byliśmy pierwsi, nie będziemy też ostatni. Oto twarde dowody:

8. W domu się przyda, czyli zabieranie rzeczy z hotelu

 Studiując turystykę odbyłam obowiązkowe (a był to wyjątkowo bolesny obowiązek) praktyki w hotelu. Któregoś dnia zapytałam panie z housekeepingu o najdziwniejsze, najśmieszniejsze i najbardziej zaskakujące sytuacje z ich pracy. Zostałam uraczona różnymi opowieściami, jednak w prawdziwy szok wprawiła mnie skala kradzieży różnych sprzętów z pokojów hotelowych. Dodam, że był to hotel miejski, w którym większość gości stanowili obywatele innych krajów. W przeważającej części- z dobrego, bogatego „Zachodu”.

Od tego momentu w różnych miejscach pytam obsługi hotelowej o to samo licząc na fajne anegdoty. Turyści są w stanie wynieść wszystko.  Żarówki, szklanki, kubki, czajniki elektryczne, suszarki, wieszaki- to z drobnicy, a z konkretów: poduszki, pościele, lampy i lustra. 

 Nie wstydźmy się zatem- ten sam kubek z Hiltona jest w wielu domach rozsianych po całym świecie! 

7. Habibi Travel

 Internetowych pieniaczy muszę uspokoić. To nie Polki pierwsze zaczeły spotykać się ze śniadymi chłopcami na wyjazdach, co więcej- to nie kobiety dały początek sex turystyce. Szanowni czytelnicy, o lata świetlne wyprzedził nas Zachód, a prym w miłosnych podbojach wiedli panowie. Panie dołączyły dużo później. O Polkach i Polakach nie wspominając, bo w erotycznej piaskownicy jesteśmy bobasami.

6. Picie, picieee, picieeeeeeeeee

 Choć ta teza nie jest podparta żadnymi badaniami, istnieje wiele przesłanek by stwierdzić, iż zapytanie o najbardziej pijane i pijące narody wśród turystów mieszkańcy turystycznych kurortów na pierwszym miejscu nie umieściliby Polaków, tylko Rosjan lub Anglików. Wbrew temu, co nam się wydaje, nie pijemy najwięcej. Nie robimy też największej poruty po pijaku. Korepetycji mogliby nam udzielać sąsiedzi ze Wschodu lub poddani Królowej Elżbiety. W ilości zasikanych i obrzyganych miejsc lokujemy się daleko za nimi.

5.Mój własny bufet

 Trzy tygodnie temu wizytowałam jedej z najpiękniejszych i najlepszych hoteli na tureckim wybrzeżu- Alva Donna World Palace. Jak w wielu hotelach w tej części świata, także i tutaj było mnóstwo turystów z Rosji. Jeśli kiedykolwiek myśleliście, że to Polacy biorą z bufetu dużo i gęsto, oznacza, że nigdy nie widzieliście w akcji mieszkańców Federacji Rosyjskiej. 

 W pierwszej chwili myślałam, że stolik na którym piętrzyło się pieczywo jest częścią hotelowego szwedzkiego bufetu. Szybko okazało się jednak, że do góry bułek, bułeczek i kromek chleba dołączyły inne dania, a tuż za nimi rozochoceni goście hotelowi. Oczywiście cztery osoby nie były w stanie przejeść takiej ilości jedzenia, więc 3/4 z tego wylądowało w koszu. Taki mamy wakacyjny klimat…

4. Klaskanie w samolocie

 Zgodzę się z tezą, że jako naród klaszczemy często i masowo, jednak w tym zwyczaju nie jesteśmy osamotnieni. Klaszczą Niemcy, klaszczą Rosjanie, widziałam też klaszczących Chińczyków. Klaskacze są wszędzie, więc także i tym nie wsławimy się w światowej historii turystyki.

3. Walki, bitwy i wojny

 Potomkowie husarii, Legionów i żołnierzy Generała Andersa. Kto ma się bić jak nie my? No kto jest najlepszy? Cóż, zwycięzcę trudno wyłonić, bo leją się wszyscy i to każdy z każdym. Marcin F. popisał się rozmachem, który usuwa w cień nawet wyczyny Podbipięty. Jednego wieczora znokautował 2 zaborców i 5 innowierców. Niezła statystyka, co? Ale znając życie wakacyjnych kurortów, niestety, nie był rekordzistą. Turcja, Grecja, Cypr i Hiszpania widziały już większym chojraków. I to nie tylko wśrod naszych krajan.

2. Wynoszenie jedzenia z restauracji

 Bufet jest bogaty, a ja już się najadłam. Wyniosę więc dwa jabłka, trzy brzoskwinie, kiść winogron i cztery banany. To nic, że przy wejściu wisi piktogram, który w każdej kulturze oznacza to samo. Idę na pewniaka-  w końcu mam all inclusive. Należy mi się.

 Niestety, w większości hotelowych restauracji, zwłaszcza tych dobrych i bardzo dobrych obiektów, wynoszenie jedzenia jest zabronione. I na nic zdadzą się nasze jęki i narzekania, że się należy, że jesteśmy pełni, a owoce takie dobre, że my chcemy i co to za problem. Nie to nie, a my jako goście hotelowi, którzy wykupili pobyt w tym obiekcie (i jednocześnie zgodzili się na jego regulamin) powinnismy to uszanować.

 Nie tylko Polacy wynoszą jedzenie z restauracji. Nie tylko goście z byłych krajów socjalistycznych i byłych Republik Radzieckich tak robią. Jedzenie wynoszą wszyscy- Wschód i Zachód, Północ i Południe. Robią to eleganccy niemieccy emeryci, którzy zjechali już pół świata, zdyscyplinowane rodziny Skandynawów, posiadający ogromną fantazję Rosjanie, krzykliwi Włosi, rozbiegane francuskie familie i my. I wszyscy tak samo są zatrzymywani przez obsługę przy drzwiach. 

1. Skarpetki w sandałach

 Nie wiem na jakiej podstawie stwierdziliśmy, że jesteśmy narodem, który zapoczątkował modę na skarpety w sandałach. Więcej skarpetkowiczów widziałam wśród turystów niemieckich z przyprószonymi siwizną włosami, Skandynawów, Chińczyków i Japończyków z przyklejonymi do rąk aparatami fotograficznymi. 

 Kochani Polacy, jeśli ktoś kiedyś miałby w planach budowę pomnika Skarpety w Sandale, to niekoniecznie będzie w nią przyodziana polska stopa. Stopa ta będzie międzynarodowa, bo ani nie jesteśmy pierwsi, ani szczególnie oryginalni, ani tym bardziej ostatni. A nasza cebula, nie pochodzi z pola pod Kozią Wólką Małą, tylko gdzieś z terenów Wspólnoty Europejskiej. 

Podziel się swoją opinią