Kierunki, których już nie ma

 Pojawią się niczym meteor i znikają niepostrzeżenie. Reklamowane, omawiane, sugerowane klientom, a później anulowane i zapomniane. Przedstawiam kierunki, które choć urodziwe, to ich kariera w ofertach biur podróży była krótka, burzliwa i wielokrotnie dramatycznie zakończona.

16. Margarita, Wenezuela

Pojawiała się i znikała u kolejnych organizatorów niczym meteoryt. Ostatnia miała ją chyba Itaka. Wyspa jest oddalona od wybrzeży Wenezueli i właściwie ciężko mówić o jakichś wyjątkowych cechach tego miejsca, oprócz tego, że wygląda jak sceneria serialu „Lost”. Hotele były raczej średniej klasy. No cóż… nie chwyciło.

 

15. Azory, Portugalia

Dla mnie Azory to wymarzone miejsce na spędzenie urlopu, ale dzięki stażowi w biurze podróży wiem, że to nie miało prawa się udać. I się nie udało. Niepewna pogoda, brak plaż, brak hoteli all inclusive, zimny ocean- doceniam polot i wiarę w ludzi tegoż produktowca, który forsował Azory jako kierunek masowej turystyki w stylu nieco bardziej hardkorowej wersji Madery, ale to nie ten klimat. Po prostu.

 

 

14. Jamajka

Jakie macie skojarzenia z Jamajką? Bob Marley. Coś jeszcze? Marihuana. Coś jeszcze? Bob Marley? Niestety, sam Bob Marley Jamajki nie sprzeda. Obdarzony wspaniałym flow Bob nie poradził sobie z polską turystyką masową i na początku 2019 r. do jego ojczyzny wyleciał z Polski ostatni czarter. Pytałam osób, które były na Jamajce, w tym ludzi, którzy są stałymi bywalcami Karaibów i wszyscy zgodnie stwierdzili, że oprócz Boba i konopi, nie ma tam niestety niczego, czego nie byłoby na innych wyspach regionu. Żegnamy kierunek bez żalu.

 

 

13. Gambia

Kierunek, który jako-tako przyjął się u jednego organizatora. U reszty pojawia się niczym duch, by po chwili zniknąć. Zawsze w takich przypadkach zastanawiam się kto na to wpadł. Afryka dzika, kraj, który na pewno ma swój klimat, urodę, aurę, ale to po prostu dla masowej turystyki za mało. Na dodatek na początku 2017 r. z gambijskich kurortów trzeba było ewakuować polskich turystów, ponieważ nad krajem zawisło widmo wojny domowej. Hotele są bardzo średnie, nie ma spektakularnych plaż, nie ma zabytków i punktów typu must-see. Ilekroć widzę Gambię u kolejnego organizatora, zastanawiam się skąd wziął się ten pomysł.

 

12. Goa

 Jedna z destynacji, których żałuję, choć jestem świadoma powodów anulacje. Azja to ciężki kierunek do wprowadzenia na rynek, który wciąż chłonie oferty all inclusive i wypluwa to, co full wyżywienia nie oferuje.

 

11. Macedonia

 Chciałabym poznać osobę, która któregoś pięknego dnia stwierdziła, że fantastycznym pomysłem będzie latanie czarterem do Macedonii i kwaterowanie klientów nad Jeziorem Ochrydzkim. Może kiedyś w innej galaktyce ten pomysł okaże się dochodowy, ale nie tu i nie teraz.

 

10. Narty w Bułgarii

Na samym tytule mogłabym zakończyć ten punkt, ale każdy kierunek nieco rozwijam, więc muszę popastwić się także nad narciarskim wydaniem Bułgarii. Bansko, 70 km tras narciarskich, 14 wyciągów, max 2500 m n.p.m. Nie wiem, kto chciałby lecieć z całym sprzętem narciarskim na tydzień na narty do Bułgarii. Obstawiam, że osoba, która to wymyśliła polubiła bułgarskie wino latem i chciała przedłużyć przyjemności o sezon zimowy.

 

 

9. Saidia, Maroko

Śródziemnomorskie wybrzeże Maroka. Koncept trzech hoteli zbudowanych przy polu golfowym. I długo, długo nic. To, co przemawiało za Saidią jako alternatywą dla Agadiru to pewna pogoda oraz cieplejsze morze, poza tym była to tak dziwna destynacja, że do dzisiaj zastanawiam się jak my to sprzedawaliśmy w biurach (a sprzedawaliśmy!). Oaza trzech hoteli po środku niczego, bez dostępu do miasta, kultury, głównych atrakcji, najpopularniejszych miast. Kierunek działał kilka sezonów i umarł śmiercią naturalną.

 

 

8. Santorini

Żałuję i nie żałuję jednocześnie. Po pierwsze, Santorini to marka sama w sobie. Santorini to wizytówka Grecji, Santorini to miejsce wycięte z Instagrama, bajka, pocztówka w wersji live. Ale Santorini to także miejsce bez wielkich hoteli ze zjeżdżalniami, bez all inclusive, bez piaszczystych, szerokich plaż, a do tego- drogie. Pomysł puszczenia tam czarteru był karkołomny i zorientowany na wysokie ryzyko. Kierunek nie chwycił, bo Santorini nie jest po prostu kierunkiem dla statystycznego Polskiego turysty z jego budżetem i oczekiwaniami- z rozbuchanych planów ostał się jeden skromny czarter.

 

 

7. Limnos

Doceniam starania i poszukiwania nowych rynków rozwoju, ale czasami odnoszę wrażenie, że więcej w tych próbach myślenia życzeniowego niż realnej kalkulacji. Po pierwsze, brak resortwych hoteli z all inclusive. Wakacje Lewandowskiego i blogrek modowych to jedno, rzeczywistość klientów biur podróży to drugie. Każdy marzy o wypoczynku w stylu filmu „Mamma mia”, jednak gdy przychodzi co do czego to statystyczny Kowalski woli mieć bar pod nosem, restaurację hotelową, gdzie wybierze sobie jedzenie z bufetu, dzieci wybawią się w dużych basenach, a cała rodzina pojedzie na wycieczkę oglądać jakieś zabytki. Doceniam i uwielbiam małe greckie wyspy, ale sprawdzają się znakomicie jako punkty na fakultety, a nie destynacje docelowe. Limnos, choć piękne, nie mogło chwycić. I nie chwyciło.

6. Karpathos

 Wielkie greckie wakacje bez happy endu.

5. Chios

 Pozostajemy w greckim klimacie. Chios miało być perełką. Małe, z przepiękną architekturą, niesamowitym klimatem i dużym potencjałem wycieczek fakultatywnych. Destynacja idealna. Z kart katalogów zmieciona przez falę uchodźców.

 

4. Essaouira, Maroko

 Kolejna marokańska destynacja, która nie chwyciła. Nie ma tu logicznych przesłanek dla których kierunek poszedł do śmietnika oprócz argumentu długiego transfery, który po ok. 5 godzinach lotu mógł faktycznie być barierą dla przeciętnego turysty. Co ciekawe, jako fakultet z Agadiru, Essaouira sprzedaje się świetnie. Jako osobny kierunek na wakacje już nie. Wielka szkoda.

 

3. Muscat

 Są kierunki nad których anulacją chce się płakać. Dla mnie ciosem było wycofanie ze sprzedaży Muscatu. Ciekawe miasto, rewelacyjne rzeczy do zobaczenia wokół, hotele jak z bajki, a to wszystko w kraju, który nazywany jest Szwajcarią Bliskiego Wschodu. I co? Do dzisiaj nic.

 

 

2. Haiti

Nie zapomnę mojego zdziwienia, gdy na prezentacji nowości usłyszałam zapowiedź… Haiti. Generalnie wszyscy na sali wyglądaliśmy tak, jakby ktoś nas wkręcał. Skoro po sąsiedzku jest Republika Dominikany to po kiego czorta ktoś chciałby lecieć do Haiti? Tym bardziej, że było to kilka lat po katastrofalnym w skutkach trzęsieniu ziemi, kiedy to cały świat robił zrzutę na pomoc humanitarną, a największe gwiazdy Hollywood urządziły dobroczynny koncert dla tego kraju. Haiti nie ma, nie miało i jeszcze długo nie będzie mieć dobrej prasy. Skoro odradza się samodzielne wycieczki po Dominikanie to co można powiedzieć o Haiti? Sparafrazuję tu popularne hasło: skoro nie widać różnicy (z Dominikaną) to po co płacić tyle samo?

 

  1. Pantelleria

Rok 2017, zaledwie dwa lata po największej eksplozji uchodźczej, fali ludzi, która przetoczyła się przez tereny Turcji i Grecji. Itaka wprowadza jako nowość Pantellerię. Przyznaję się bez bicia, tak, jak większość moich znajomych pracujących w biurach podróży, wnioskując po nazwie, byłam przekonana, że to jakaś hiszpańska nowość… A jednak nie! Pantelleria to mała włoska wysepka położona 70 km od wybrzeży do Tunezji. Wątpliwą sławę (a mieszkańcom nieziemskie zamieszanie) sprowadziła na nią fala emigrantów. Absolutnie nic do ludzi dramatycznie walczących o swoje lepsze jutro nie mam, ale wprowadzanie kierunku, po wpisaniu którego nazwy w google, dziesięć pierwszych pozycji mówi o kryzysie emigranckim i humanitarnym jest ryzykowne. Klienci do dzisiaj pytają czy na Kos i Rodos są uchodźcy (nie wspomnę już o tych, którzy pytają czy są też na Korfu i Thassos), a co dopiero na wyspie położonej niemal przy wybrzeżu Afryki. Chyba nie muszę dodawać, że czartery nawet nie wystartowały?

 

 

ZNACIE INNE KIERUNKI, KTÓRE ZNIKNĘŁY Z OFERT BIUR PODRÓŻY?

A MOŻE BYLIŚCIE W KTÓRYMŚ Z WYMIENIONYCH MIEJSC? 

PISZCIE W KOMENTARZACH!

Podziel się swoją opinią