„Odwołano mi wakacje! Biuro upada!”

Jaka jest sytuacja w branży turystycznej, każdy widzi. Dopóki nie dowiemy się kiedy zostaną otwarte granice Polski (!) i krajów będących destynacjami turystycznymi, impas będzie trwać. A wraz z jego trwaniem będą pojawiały się teorie spiskowe.

Jakiś czas temu, zszokowani poziomem wypowiedzi i niewiedzy na forach internetowych dla turystów, wypowiedzieli się Lastowicze. Większość aktualnych wpisów w grupach związanych z podróżowaniem i biurami podróży można opatrzyć tytułem „głuchy prowadzi ślepego”. Turyści, którzy nie znają swoich praw i obowiązków doradzają innym klientom biur podróży, którzy także nie znają swoich praw i obowiązków. Ktoś coś usłyszał, ktoś coś wie, ktoś coś pomylił, a ktoś inny zinterpretował coś po swojemu i mamy źródło totalnej dezinformacji i bzdur.

Turyści, zamiast pytać tam, gdzie otrzymają wartościowe i poparte doświadczeniem oraz wiedzą, informacje, wolą zapytać osób będących w identycznej sytuacji i wiedzących tyle co oni sami. Najczęściej oznacza to nic lub niewiele. W grupach kwitnie chaos i powielane są plotki. Szkoda, by wystarczy zapytać o szczegóły w biurze podróży, na infolinii lub po prostu sięgnąć do warunków uczestnictwa i informacji, jakie otrzymaliśmy drogą mailową. Wtedy wszystko stanie się jasne.

Ostatnimi czasy, wśród klientów mnożą się teorie dotyczące upadków biur podróży. Czym są one spowodowane? Dość licznymi anulacjami przelotów, hoteli i niekiedy całych kierunków. Ktoś otrzyma informację dotyczącą odwołania swojego lotu, wrzuca ją do grupy, opatrując komentarzem, jakoby biuro XYZ bankrutowało i odwoływało wszystkie wyjazdy. Tania sensacja wynikająca niewiedzy oraz braku zrozumienia dla mechanizmów rządzących branżą jest niesamowicie klikalna. Wywołuje niezdrowe emocje, panikę i lawinę fake newsów.

Uwaga! Doleję oliwy do ognia- najbliższe dni będą obfitować w anulacje przelotów! Tak, będzie ich jeszcze więcej! Rozczaruję jednak wszystkich żądnych sensacji- nie oznacza to upadku biur, bankructw, krwi, potu i łez. To normalne działanie, zwłaszcza w czasach kryzysu.

Organizatorzy, przygotowując się do sezonu letniego 2020, planowali uruchomienie wielu kierunków i ogromny sprzedażowy sukces. Sytuacja na świecie wiosną 2019 r. (a wtedy były domykane ostatnie kontrakty na tegoroczne wakacje) była stabilna, nastroje konsumentów dobre, a kursy walut sprzyjały wielomilionowym rozliczeniom. Lato 2020 miało być dobre, spokojne i urodzajne. W ofertach organizatorów turystycznych pojawiło się wiele wylotów, sporo nowych hoteli, kilka nowych destynacji oraz masa miejsc na pobyty niestandardowe (5,9,10,11,12,13 dni). Nikt nie spodziewał się, że 13.03.2020 r. zostaną zamknięte granice, a chiński wirus rozszaleje się na świecie. Sprzedaż wyhamowała, ruszyła lawina rezygnacji. Na cztery miesiące przed startem sezonu, kiedy powinno się „dopychać” samoloty i hotele, klienci przestali zakładać rezerwacje, a wielu z nich anulowało zabukowane wcześniej wakacje. Nastąpił proces odpływu klientów, a załadowane dotychczasowymi rezerwacjami na 60-70% samoloty, które miały zacząć latać od końca kwietnia, stały się puste.

Czy organizator turystyczny, widząc, że niektóre połączenia i destynacje opustoszały, powinien utrzymywać dane połączenie? Z punktu biznesowego jest to abstrakcja! Nierentowne połączenie i kierunek należy anulować i zostawić to, co dobrze lub dostatecznie rokuje na przyszłość. Aktualnie, na miesiąc przed startem wysokiego sezonu, organizatorzy doskonale zdają sobie sprawy, że nie ma szans by wiele spośród destynacji przyniosło choćby minimalny zarobek (lub nie przyniosło straty). W centralach biur podróży podejmowane są właśnie strategiczne decyzje, które połączenia usunąć by nie stracić pieniędzy, by nie pogrążyć własnego kapitału, by nie ponieść finansowej i logistycznej porażki. Siatki połączeń są krojone, bo rynek nie potrzebuje aktualnie dziesięciu połączeń tygodniowo na Korfu i piętnastu do Izmiru. Nikt nie wie kiedy ruszy turystyka zagraniczna, w jakim wymiarze oraz kiedy powrócą nastroje konsumenckie i siła popytu z ubiegłego sezonu. Zatem żadna firma nie będzie utrzymywać połączeń i kierunków, które już na tym etapie sprzedaży można określić jako nierentowne.

Anulacja danego kierunku, przelotu czy hotelu nie oznacza upadku firmy, widma bankructwa czy „zwijania” biznesu. Jest to normalna decyzja biznesowa, znana także ze spokojnych, dostatnich sezonów, kiedy któryś kierunek nie sprzedawał się tak dobrze, jak planowano. Wtedy anulacji było kilka, dzisiaj jest ich kilkanaście, bo zmieniło się otoczenie biznesowe.

Kliencie, to, że Twój lot z Gdańska na Fuerteventurę został anulowany, nie oznacza, że skasowano wszystkie przeloty na Kanary zewsząd. Oznacza to, że połączenie z Gdańska było nierentowne. Jeśli skasowano wyloty do danej destynacji- np.: Marsa Matrouh w Egipcie albo Saidii w Maroku, nie oznacza, że skasowany został cały Egipt i całe Maroko- te dwa lotniska były nieopłacalne, a nie cały kraj. Twoja rezerwacja nie jest tożsama z całą ofertą organizatora, a Twój kierunek nie jest najczęściej strategiczną destynacją danego biura podróży. To jest skomplikowany biznes wymagający bardzo trudnych decyzji. Jeśli nie wiesz czegoś, masz wątpliwości, nie rozumiesz- zapytaj swojego specjalistę od wakacji. My wiemy. To pewne.

Podziel się swoją opinią