All Inclusive – czy każde się opłaca?

Jakiś czas temu, w trakcie kolejnej edycji Q&A, otrzymałam pytanie dotyczące standardu przyjętego dla All Inclusive. Pytająca chciała wiedzieć, czy jest gdzieś dostępny dokument określający zasobność formuły w hotelach różnej klasy. Najpierw pomyślałam, że to absurdalne, a po chwili stwierdziłam, że… wcale nie. Skoro hotele muszą spełniać pewne techniczne wymogi, aby zostać skategoryzowane, dlaczego tak nie dzieje się w kwestii wyżywienia?

Pełna dowolność

Chyba nie ma już wśród turystów, osób, które nie słyszałyby o wyżywieniu typu All Inclusive. To ta mityczna formuła, w której gość hotelowy ma opór jedzenia, opór alkoholu i generalnie opór wszystkiego. Tylko czy na pewno? Zacznijmy od tego, że od lat wyróżniamy kilka rodzajów popularnego „Olka”. Mamy zatem skromniejsze All Inclusive Soft, które jest domeną (przede wszystkim) włoskich hoteli i zazwyczaj oznacza trzy posiłki z ograniczoną ilością napojów bezalkoholowych i alkoholowych, serwowanych w ich trakcie. Poza posiłkami na ogół napoje są dodatkowo płatne, podobnie jak przekąski. Jest to okrojona wersja All Inclusive i ma raczej charakter psychologiczny, bo bliżej jej do Full Board, czyli trzech posiłków.

Następny w gradacji jest tradycyjny All Inclusive, który niekoniecznie okaże się… znany. Gdybym zapytała pięćdziesięciu klientów wchodzących do jakiegokolwiek biura podróży o definicję All Inclusive, prawdopodobnie każda z nich brzmiałaby nieco inaczej. Jest to całkowicie normalne i nie stanowi uchybienia, ponieważ skrajnie różne wyobrażenie o „standardowym All” będzie mieć turysta jeżdżący wyłącznie do egipskich i tureckich resortów, jak i ten, który ostatni urlop spędził w Omanie i Portugalii. Dla pierwszego z nich, AI będzie oznaczać nielimitowany dostęp do napojów alkoholowym i bezalkoholowych, trzy posiłki, przekąski i lody, a dla drugiego AI będzie definiowane, jak formuła wyżywienia z trzema posiłkami oraz dostępem do napojów alkoholowych i bezalkoholowych w wyznaczonych godzinach. Różnica jest spora, a to wciąż ta sama opcja.

Sprawa komplikuje się jeszcze bardziej, gdy hotelarze chcą się wyróżnić na tle konkurencji i poszerzają zakres All Inclusive np.: o alkohole importowane, dodatkowe drinki, soki ze świeżo wyciskanych owoców, pokazy gotowania albo nieograniczony dostęp do restauracji tematycznych. Pojawiają się nazwy typu Premium All Inclusive lub Ultra All Inclusive.

Kilka lat temu, tureccy hotelarze ulegli modzie na wymyślanie coraz to kreatywniejszych nazw wzbogaconej formuły wyżywienia, czemu branża turystyczna zawdzięcza takie nazwy, jak: Ultra All Inclusive 24 Premium albo Luxury All Inclusive 24 Ultra. Co ciekawe, w jednym hotelu taka formuła mogła oznaczać dostęp do markowych alkoholi, a w innym – wszystko, co wymieniłam powyżej. Full pakiet.

Wolna amerykanka

Nie ma jednego przepisu na All Inclusive, ani żadnych norm, które określałyby jego zasobność. Jedyne, co możemy zrobić to… czytać wnikliwie opisy na stronach i w katalogach (lub ofertówkach) organizatorów. To właśnie dzięki nim można dowiedzieć się, czy nasz Ultra Premium Super All w hotelu A nie okazuje się dokładnie tym samym, co brzmiący o wiele mniej spektakularnie All Inclusive w obiekcie B.

Co więcej, ta sama formuła wyżywienia, oprócz ilości posiłków i dostępu do napojów oraz przekąsek, może znacznie różnić się pod względem zasobności bufetów i menu. To również w żaden sposób nie jest unormowane. Jeden bufet All Inclusive może uginać się od ilości mięs, owoców i ciast, natomiast na drugim znajdziemy kurczaka, dwa rodzaje makaronów i frytki. I tu pojawia się realny problem dla klienta – jak zweryfikować to, co realnie dostanie w formule All Inclusive, którą świadomie wybiera? Skąd możemy mieć pewność, że na kolację, która owszem, będzie utrzymana w formie bufetu będziemy mieć do wyboru ryby, mięsa, makarony, frytki itp., a nie kurczaka – suchotnika i rozgotowany ryż? Wyobraźmy sobie, że hotelarz zostałby zobligowany do zachowania standardu adekwatnego do kategorii hotelu. Wtedy w czterogwiazdkowym hotelu, w ramach All Inclusive, bufet musiałby być zaopatrzony w trzy rodzaje mięs, dwa typy makaronu, ryż lub ziemniaki, a w obiekcie posiadającym jedną gwiazdkę mniej, wystarczyłby jeden rodzaj mięsa, makaronu i wybór między frytkami a ryżem. Brzmi rozsądnie, prawda?

No nie da się…

Niestety, takiej standaryzacji właściwie nie da się dokonać, ponieważ oprócz ilości, ważna (a może i najważniejsza) jest jakość. Oczywiście, każdy z nas lubi mieć wybór, jednak zestawmy ze sobą bufet, w którym mamy wybór pięciu rodzajów mięs, trzynastu makaronów i rozlicznych dodatków – tyle tylko, że wszystko jest przyrządzone z najtańszych produktów o niskiej jakości, a finalny efekt, oprócz oczywistego bogactwa wizualnego, smakowo wypada mizernie. Z drugiej strony postawmy hotel, który swoim gościom serwuje jedzenie najwyższej klasy – codziennie mamy jeden rodzaj ryby, mięsa i makaron, za to przygotowane z produktów ekologicznych, które zostają znakomiecie doprawione i przyrządzone. I to All Inclusive z kolacją w formie bufetu, i to. Myślę jednak, że nie wahalibyśmy się wybierając między tymi dwoma obiektami.

I co teraz?

Niestety, nie ma cudownego sposobu na odnalezienie hotelu z dobrym All Inclusive oprócz… weryfikowania informacji o nim. Bazą naszej wiedzy MUSI być informacja od organizatora, ponieważ na przestrzeni sezonów struktura All Inclusive w obiekcie może ulec zmianie. Dobrym źródłem wiedzy są agenci turystyczni oraz konsultanci w salonach organizatorów – ludzie, którzy mają kontakt z produktem i stale weryfikują opinie o hotelach oraz (co istotne!) mają porównanie i wiedzą, że ten sam typ wyżywienia, w hotelach oddzielonych płotem, może oznaczać skrajnie co innego.

Podziel się swoją opinią