Czy w Egipcie jest bezpiecznie

 Każdy pracownik biura podróży w końcu spotka się w swoim życiu z pytaniem klienta o bezpieczeństwo w danym miejscu. Zatem… czy w Egipcie jest bezpieczenie?

Kiedy mój kolega w biurze na kolejne tego typu pytanie odpowiedział: „Wszyscy wiemy, jak wygląda świat.”. Do tej pory, a minęły już dobre trzy lata od czasu, gdy usłyszałam tą odpowiedź, uważam, że to najlepsze co można powiedzieć klientowi.

 Pytanie o bezpieczeństwo samo w sobie jest niebezpieczne. Ukryta jest w nim odpowiedzialność za ewentualne wydarzenia, jakie mogą mieć miejsce. Co się stanie jeśli wybuchnie bomba? Przecież pani w biurze mówiła, że można jechać!

Lepszy swój niż ich

Przede wszystkim należy określić o jaki rodzaj niebezpieczeństwa chodzi. Boimy się zaczepek? Kradzieży? Terrorystów? Gwarantuję, że wszędzie na świecie, w każdym kraju znajdziemy powyższe. Zaczepiana jestem co jakiś czas na moich ukochanych poznańskich Jeżycach, kradzieże mają miejsce codziennie wszędzie, a terrorystów nie brakuje. Przypomnę chociażby wydarzenia z ostatniego finału WOŚP w Gdańsku- dla mnie nie ma różnicy czy nóż będzie trzymał wściekły Ahmed spod Kairu czy swojski Stefan W.

W Egipcie nie dzieje się ani więcej, ani mniej złego w stosunku do tego, jak aktualnie wygląda świat. Nie będę reklamować wyjazdów do Egiptu, ani ich jednoznacznie odradzać. Piszę to tutaj, mówię to klientom w biurze. Miejmy świadomość w jakim świecie żyjemy- najgłośniejsze ataki jakie przychodzą mi na myśl nie miały miejsca na Bliskim Wschodzie tylko na naszym europejskim podwórku. W Berlinie, Francji, Belgii, Norwegii. Ostatni najbardziej spektakularny atak w Egipcie to eksplozja w samolocie lecącym z Sharm El Sheikh do Rosji.  Na świecie- zamach na Sri Lance, ciut wcześniej- w Nowej Zelandii.

Do kwestii bezpieczeństwa podchodzę bardzo zdroworozsądkowo i na zasadzie chłodnej kalkulacji. Nigdzie nie jesteśmy bezpieczni. Wyjeżdżając do Egiptu, czy do Francji nie zwiększamy ryzyka śmierci z rąk wściekłego złoczyńcy. W globalnej wiosce terrorysta może czaić się wszędzie, w greckie czy hiszpańskie kurorty z mrowiskiem klubów, dyskotek i hoteli to równie dobre miejsce dla oszołomstwa ozdobionego materiałami wybuchowymi co jeden z hoteli w Hurghadzie.

To gdzie jechać?

Rozczaruję Was moją odpowiedzią, ale nie ma miejsc bezpiecznych. Terroryzm nauczył mnie jednego- nigdzie nie należy czuć się pewnie. Nie ma kierunków niezagrożonych, spokojnych. Nie ma terrorystycznych pewniaków i bezpiecznych strzałów w dziesiątkę. Tam, gdzie dolatują turyści, mogą dolecieć także wariaci siejący zło.

Myślicie, że Bułgaria jest bezpieczna? Pewnie nie pamiętacie z zamachu z 2012 roku. Hiszpania? A Madryt? Barcelona w 2017 roku? Francja? Tam zamachy powtarzają się niemal co roku. Grecja? W 2015 r. w centrum Aten eksplodowały bomby. W Turcji cały czas wrze, w Tunezji zamachy zaczynają być już niemal świecką tradycją. Ostatnio o sile terroryzmu przekonała się nawet położona na końcu świata Nowa Zelandia. Nie ma miejsc bezpiecznych, bo świat jest niebezpieczny. Ale po co mówić tu o wielkich rzeczach i spektakularnych zamachach? Ile osób średnio ginie w wypadkach drogowych na polskich drogach? Rocznie około 260 osób, a do aut jednak wchodzimy, choć statystyka mówi, że prędzej ktoś w nas wjedzie niż zginiemy w Egipcie z rąk Abdullaha.

(Nie)bezpieczeństwo

Egipt ma swoich gorliwych fanów i równie gorącokrwistych przeciwników. Osoby, które latają tam na wakacje regularnie mówią, że nigdy nic się nie stało, natomiast przeciwnicy torpedują argumentami z datami zamachów i ostrzeżeniami przed podróżami. Kto ma rację? Uwaga, odpowiadam. NIKT. To, że nic nie stało się Kowalskiemu i Nowakowi, nie oznacza, że nic nie stanie się Jankowskiej. A to, że są ostrzeżenia przed podróżowaniem bądź w obiegowej opinii kraj uchodzi za położony w strefie ryzyka nie jest pewnikiem, że na pewno spotka nas jakieś nieszczęście. Bezpieczeństwo w turystyce to stan, gdy my czujemy się bezpiecznie, a nie ktoś mówi nam, że jest tam bezpiecznie bądź nie.

Dlaczego tam latacie?

Jakiś czas temu usłyszałam od klienta pytanie dlaczego biura latają do miejsc zwiększonego ryzyka. Pytanie które miejsce nie ma zwiększonego ryzyka i czym to ryzyko jest spowodowane. Dla mnie terroryzm jest takim samym czynnikiem ryzyka jak zagrożenie napadem (poczytajcie o tym, co przydarzyło się pewnej blogerce na Zanzibarze), gwałtem (Indie mają największy odsetek przemocy seksualnej na świecie, a nie słyszałam, żeby ktoś wycofał swoją rezerwację po kolejnych doniesieniach medialnych odnośnie brutalnego gwałtu), kradzieżą (nagminne w wielu krajach), poważnymi chorobami (Azja Południowo- Wschodnia), czy brakiem dostępu do profesjonalnej pomocy lekarskiej (wiecie, że na Sal na Wyspach Zielonego Przylądka nie ma placówki, która byłaby w stanie przeprowadzić poważniejsze operacje? Potrzebny jest transport karetką powietrzną). Proszę wskazać wyspę szczęśliwości na której nie dotknie mnie żadne z powyższych.

Strach przed odwiedzeniem danego miejsca, dlatego że kiedyś był tam zamach terrorystyczny przypomina mi lęk przed lataniem samolotem z powodu katastrof lotniczych. Rozumiem go, nie podzielam i zawsze radzę zachować zdrowy rozsądek. Właśnie z tego powodu odpowiadam- latajmy. Latajmy wszędzie. Z głową i szeroko otwartymi oczami-  na piękno i zło świata.

 

 

 

Podziel się swoją opinią