Hvala.pl: Wszyscy się tu zakochują

Blogują, prowadzą najpopularniejszą polskojęzyczną grupę o Czarnogórze na FB, oprowadzają polskich turystów i pokazują piękno Bałkanów. Natalię i Jędrzeja, tworzących stronę hvala.pl zapytałam jak to jest z tą Czarnogórą- dlaczego wciąż stoi nieco w cieniu bałkańskich sąsiadów, jak wygląda w niej życie i jak jej mieszkańcy radzą sobie z koronakryzysem.

Hvala to duet, którego historia, wbrew pozorom, wcale nie zaczęła się w Czarnogórze, tylko na małej wysepce na Atlantyku. Jak to się stało, że z Madery wylądowaliście w Czarnogórze?
Jędrzej: Naszą historię można spokojnie podpiąć pod jakieś romantyczne, wzruszające opowieści nasiąknięte przeznaczeniem… ale troszkę w tym wszystkim jest prawdy, dlatego potrzebny jest chronologiczny i historyczny zarys. Natalia pracowała w Czarnogórze w 2017 roku, zakochała się w tym kraju i totalnie przepadła- założyła bloga, grupę na facebooku. Wszystko to na początku prowadziła sama. 
N: Od samego początku jak tylko zauroczyłam się Czarnogórą, to śmiałam się, że szukam na miejscu męża, żeby z tym krajem związać się na dłużej. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że blog będzie silniejszą więzią niż facet (śmiech). Po sezonie w 2018 roku, pomyślałam, że potrzebuję odetchnąć i nabrać dystansu. Nie widziałam tw Czarnogórze opcji pracy na dłużej, ani mieszkania na stałe- męża przecież nie znalazłam, mimo to coraz bardziej mnie tam ciągnęło… Blog fantastycznie się rozwijał, a moja fascynacja nie mijała. Potrzebowałam zmiany, powiewu nowej ekscytacji, bo bałam się, że na zawsze przepadnę na Bałkanach. Postanowiłam pojechać do pracy zimą- gdzieś indziej, w jakieś egzotyczne miejsce. Padło na Maderę. Super- plan był taki, żebym trochę zapomniała o Czarnogórze. Pierwsze wrażenie. Jeju… Madera na każdym kroku przypominała mi Czarnogórę. Ta zieleń. Morze (w przypadku Madery- Ocean) i ciągłe zderzenie z górami. Aktywne formy spędzania czasu… Jak miałam się leczyć tam z Czarnogóry jak mi ciągle ją przypominała?! No i nic. Miałam nadzieję, że jakiś Portugalczyk zawróci mi w głowie… zawrócił, ale Polak. Jak pierwszy raz zobaczyłam Jędrzeja na lotnisku, to było tak samo jak w przypadku Czarnogóry. Przepadłam jeszcze bardziej. Wystarczyła nam tak naprawdę jedna rozmowa… Gdzieś w mojej głowie zapaliły się wszystkie sygnały… No bo jak miałam wytłumaczyć sobie przypadkowy zbieg okoliczności… Blogerka zakochana w Czarnogórze, poznaje chłopaka po Slawistyce, który uwielbia zarówno podróżować, jak i pracować na Bałkanach… a i jeszcze przez przypadek dzieje się to na Maderze, która przypomina Czarnogórę! Moja kobieca natura nie pozwalała zbagatelizować tych delikatnych znaków na niebie. 
J: Na dodatek po Maderze dostałem kontrakt pracy w Czarnogórze… Jak widać wszystkie nasze ścieżki, osobno, potem już razem prowadziły w jedno miejsce. Dzięki pracy odkryliśmy naszą pasję, którą teraz powoli zmieniamy w naszą wymarzoną pracę. W momencie podejmowania decyzji, że chcemy zamieszkać razem, nie mieliśmy wątpliwości gdzie. Pierwszy to zaproponowałem, ale jak się domyślasz… Natalii nie musiałem namawiać. Zrezygnowaliśmy z pracy w biurach podróży (październik 2019) i na początku roku 2020 zamieszkaliśmy w Budvie. Udało mi się zrobić licencję polskojęzycznego przewodnika po Czarnogórze i założyć firmę, mimo trudności spowodowanych przez pandemię. 


To pytanie musi paść- jak zatem mieszka się i żyje w Czarnogórze?

N: To jest dobre pytanie! Ostatnio jak się nad tym zastanawialiśmy, to nie mogliśmy znaleźć minusów! Poważnie, musieliśmy się chwilę zastanowić. Jak już pomyślę, to chwilami brakuje dostępności pewnych produktów, sprzedaży online i tego, że generalnie mało co tutaj istnieje online. Ostatnie wydarzenia pokazały, że jednak wszystko raczej ląduje w internecie, a tutaj.. hmmm no cóż, na pewno w czasie lockdownu nie było problemu, że ktoś z nudów wydawał tutaj pieniądze na zakupy, bo nie było jak (śmiech). Nie ma Allegro, Amazona i podobnych platform.  Z drugiej strony można spojrzeć na to jako dobrą walkę z konsumpcjonizmem, dlatego ostatecznie nie był to jakiś dramat dla na. Sami przekonaliśmy się, że można żyć z mniejszą ilością otaczających Cię przedmiotów.
Z plusów: myślę, że najważniejsze jest inne tempo życia tutaj. Nie ma korporacji, wyścigu szczurów. Ostatnio znajoma opowiadała mi, że dzieci chodzą do szkoły 8:00 – 11:30. Potem mają czas na zajęcia pozalekcyjne, odrabianie prac domowych i zabawy. To pokazuje, jak inne w stosunku do Polski jest tutaj podejście… W Czarnogórze celebruje się czas z rodziną, znajomymi, praca na pewno nie jest na szczycie priorytetów w życiu. 
J: Plusów zdecydowanie jest więcej, a co do minusów- to chyba sprawy urzędowe. Poznałem to na własnej skórze przy zakładaniu firmy i robieniu licencji przewodnika. Nigdy nie wystarcza jedna wizyta w urzędzie, najczęściej trzeba udać się dokądś z 3 razy, żeby coś załatwić, oczywiście nie ma możliwości zrobienia tego online. Można się do tego szybko przyzwyczaić. Trzeba trochę cierpliwości i pozytywnego myślenia. 
N: Odnośnie załatwiania spraw w Czarnogórze, to myślę, że może być to spore zaskoczenia dla kogoś, kto tutaj się przeprowadził. Tutaj ciągle przeważa czynnik ludzki. To jest to, co powoli znika w krajach rozwiniętych. Sam fakt, że większość rzeczy załatwia się przez kogoś, bazując na znajomych – mały kraj wszyscy się znają. W biznesie jest tak samo. Musisz usiąść, wypić kawę, rakiję, poznać rodzinę. Nie ma, że się spieszysz, bo czas to pieniądz. To jest piękne! Nic nie załatwisz w 5 minut. Swoje trzeba posiedzieć i porozmawiać.

Czarnogóra to wciąż kraina nieodkryta przez Polaków- wszyscy znają Chorwację, coraz popularniejsza jest Albania, a Czarnogóra zdaje się być nieco pomijana w zestawieniach bałkańskich, wakacyjnych topów. Co ma Czarnogóra, czego nie ma nigdzie indziej?

N: Tak to prawda. Czarnogóra nie doczekała się jeszcze swojego „buuum”, na co szczerze zasługuje. Pracujemy w turystyce i wiemy, skąd się biorą takie mechanizmy- nie zawsze jest to powiązane z atrakcyjnością danego kierunku. Chorwacja jest popularna wśród Polaków, bo tam nawet na tygodniowe wakacje można dojechać samochodem, do Czarnogóry trzeba 2 dni jazdy. Albania ma zdecydowanie niższe ceny noclegów, dlatego z roku na rok biura podróży wysyłają tam coraz więcej ludzi. Mamy zatem 2 czynniki: indywidualnie- samochodem trochę za daleko jak na tygodniowy urlop, a ceny wyjazdów zorganizowanych są wyższe niż w Albanii. Cieszymy się, że pojawia się coraz więcej połączeń lotniczych- to powoduje, że w Czarnogórze lukę zaczynają wypełniać turyści indywidualni, a że widzimy zmieniająca się turystykę w tym kierunku to mamy nadzieję, że wszystko co najlepsze jest jeszcze przed Czarnogórą. 
Co ma Czarnogóra, czego nie ma gdzie indziej?  Myślę, że nie będziemy opowiadać o Top czarnogórskiej liście, bo to nie same miejsca powodują, że jest tutaj tak wyjątkowo. To całość sprawia, że jest tu fantastycznie- niedoceniany, mały kraj, którego potencjał i złożoność wystarczyłby na kilkukrotnie większą powierzchnię. Dla mnie największą zaletą i tym, w czym się zakochałam, są kontrasty. Pojawiają się one wszędzie. W przyrodzie, w kulturze, w ludziach. Mamy ciągle zderzenie skrajności i różnorodności. Z jednej strony mamy góry, z drugiej morze. Wszystko jest tak naprawdę na wyciągnięcie ręki. Kilka godzin i możesz przejechać kraj wzdłuż i wszerz… ale nie poznasz go tak szybko. Tą różnorodność widzimy w klimacie, w lutym na wybrzeżu było słonecznie i ciepło, a dookoła widać było potężne, ośnieżone szczyty, które otaczają Budvę. Każdy region i miasto różnią się od siebie. Jest tutaj zabytkowy Kotor, Budva, Stary Bar- historyczne miejsca, przesiąknięte zmianami kulturalnymi, religią i burzliwymi dziejami. Obok rozwijający się niesamowicie Tivat, który nowoczesnością może wiele osób zaskoczyć. Kilka portów luksusowych, poziomem dorównującym światowej klasy. Sporym zaskoczeniem była dla nas dostępność szkół międzynarodowych: w samym Tivacie są 2 prywatne: amerykańska i brytyjska, a miasto liczy nie ok. 10 tys. mieszkańców. To tylko pokazuje, że społeczność obcokrajowców jest na tyle duża, że potrzebne są takie miejsca. Nie wspominając w stolicy, gdzie też są takie placówki. No i do pełnego obrazu Czarnogóry mamy pozostałe regiony, przeważające wiejskie. Tereny, gdzie ludzie są samowystarczalni, prawdziwe eko miejsca, a nie sztuczne zbudowane skanseny. Regiony autentyczne, nieodkryte wciąż przez turystów. To są naturalne perełki przyrodnicze i ekologiczne.  W Czarnogórze nie ma fabryk, wielkich aglomeracji bez zanieczyszczeń… Dziewicza przyroda, wysokiej jakości jedzenie… 
J: Natalia się rozgadała jak zawsze. Chcemy po prostu powiedzieć, że nie jest to kraj, gdzie można zrobić TOP 5. Nawet w ciągu 14 dni jako turysta nie zdążysz zobaczyć wszystkiego. Niektórzy myślą, że jak wynajmą auto na 2-3 dni to zjadą cały kraj. Może i przejadą, ale go wtedy niestety nie zobaczą. Dlatego mamy w Czarnogórze turystów, którzy wracają po kilka razy, bo zawsze jest coś czego jeszcze nie widzieli albo nie robili.

Jak wygląda kwestia przygotowania Czarnogóry na przyjazd turystów?

N: Myślę, że wiele osób, będzie zaskoczonych pod kątem przygotowania turystycznego, a chodzi mianowicie o różnorodność. My uwielbiamy ten wachlarz możliwości, z jednej strony szeroki wybór hoteli, miejsc, gdzie rozwija się turystyka luksusowa. Z drugiej, coraz więcej lokalnych, dzikich miejsc, które oferują wypoczynek w postaci kontaktu z naturą, w ciszy i spokoju. Znajdziemy tu wszystko- hotele o wysokim standardzie, drewniane domki w górach, glampingi, eko wioski… Jedynie z campingami będzie troszkę słabiej- są, ale jeszcze w tym sektorze można wiele poprawić. Jednak powiedzieć trzeba szczerze, jest ona bardzo różnorodna, ale i również wąska. Mały kraj, mało miejsca. Biura podróży nawet jakby chciały bardziej agresywnie wchodzić w ten region to po prostu nie mogą, bo brakuje łóżek. Linia brzegowa piękna, ale jest krótka.  Dlatego widzimy po raz kolejny potencjał w turystyce indywidualnej. Aktywnej, górskiej. Tutaj jest olbrzymie pole manewru. 
J: Trudnością dla budowania potężnych resortów jest też ukształtowanie terenu. Tutaj masz albo pod górkę albo z górki. Tam gdzie jest stosunkowo płasko to są już hotele. Z tego właśnie powodu powstają wspomniane glampingi, eko wioski czy domki do wynajęcia. Zajmują one mniej miejsca i nie wymagają rozbudowanej infrastruktury, na którą czasami może zabraknąć przestrzeni.

Jaki jest stosunek mieszkańców do turystów?

J: O Bałkańskiej gościnności wiele się słyszy i jest to prawda. Ludzie są tutaj szczerzy i serdeczni, a im mniej turystyczny region tym bardziej. Masowa turystyka niestety psuje te prawdziwe relacje mniejszości lokalnej z osobami przyjezdnymi… Zawsze olbrzymia ilość osób powoduje, że spada jakość… jakość nawiązywania kontaktu, szczerości, jakości oferowanych usług. Bardzo mocno to widać w Chorwacji czy Grecji, gdzie już przywykli, że ludzie od lat przyjeżdżają i będą przyjeżdżać, już ten turysta nie jest taki wyjątkowy dla nich. W Czarnogórze jak wcześniej mówiliśmy… Jeszcze nie ma tego zepsucia, bo lokalna społeczność wciąż czeka na turystów. Ten rok pokazał to ewidentnie, że oni z radością witają przyjezdnych, a Polaków – w szczególności. 
N: Niesamowita jest reakcja, jak mówimy, że jesteśmy z Polski. Oj, na każdym kroku czuć, że jesteśmy lubiani. Język jest podobny, co też ułatwia kontakt. 

W bałkańskim kociołku ciężko nadążyć za lokalnymi sympatiami i antypatiami- z kim Czarnogórcy się lubią, a z kim nie bardzo? Jaki jest ich stosunek do poszczególnych sąsiadów (najlepiej z delikatnym rysem historycznym)?

J: Na ten temat można by napisać pracę magisterską. Możemy zacząć od tego, że Czarnogóra jako kraj prawosławny będzie „trzymać” z innymi krajami ze swojego kręgu religijnego, czyli np. Serbią. Jak dobrze wiemy do 2006 roku Serbia i Czarnogóra stanowiły jedno państwo. Wiele rodzin jest mieszanych, a teren dzisiejszej Czarnogóry dalej zamieszkuje około 30% Serbów. W przypadku Serbii stosunki są dobre. Czarnogóra graniczy jeszcze z dwoma krajami z byłej Jugosławii: Chorwacją oraz Bośnią i Hercegowiną. Tutaj zaczynają się przysłowiowe schody… katolickim Chorwatom od 1991 roku nie jest po drodze z prawosławnymi Czarnogórcami i Serbami. Niby od rozpadu Jugosławii minęło 25 lat, jednakże wzajemne stosunki i atmosfera jest daleka od sielankowej. W tym jakże słabym sezonie turystycznym, gdzie każdy turysta był na wagę złota, Chorwaci (hotelarze, właściciele pensjonatów, punkty turystyczne) rozpowiadali, że granica chorwacko-czarnogórska jest zamknięta, bo Czarnogóra nikogo do siebie nie wpuszcza z powodu COVID-19. Wielu turystów słysząc to decydowało się zostać w Chorwacji, bo nie chcieli ryzykować bezsensownej dalszej jazdy nie będąc pewnymi, że przekroczą granicę. A przecież granice Czarnogóry są otwarte niezmiennie od 1 lipca! Co do BiH to wielu gości stamtąd przyjeżdża nad czarnogórskie wybrzeże na wakacje i są jedną z najliczniejszych grup turystów w Czarnogórze. Albania to ostatni z sąsiadów, o którym warto powiedzieć. Jako kraj muzułmański w przeszłości często dochodziło to zgrzytów na linii muzułmanów (Albania, Kosovo) i prawosławia (Serbia, Czarnogóra). Warto mieć chociażby na uwadze lata 1998-1999 i konflikt w Kosovie. Dziś wielu Albańczyków spędza wakacje w Czarnogórze i ta relacja jest całkiem dobra. Nikt tutaj po plecach klepać się nie będzie, ale jeżeli chodzi o te rejony turystyczne to żadnych tarć absolutnie nie ma. Podsumowując, Czarnogórcy są w stanie odsunąć dawne spory i skupić się na przyszłości, kiedy dołączymy do Unii Europejskiej może Chorwaci zmienią swój stosunek.
N: Ja jeszcze tylko dodam, że Bałkany poznawałam na początku bez tła historycznego, w przeciwieństwie do Jędrzeja, którego wykształcenie jest z tym związane. Jak wylądowałam na Bałkanach, to najpierw poznałam ludzi, kraj i aktualną historię. Zwróciłam uwagę, że w Czarnogórze wielokrotnie słyszałam, że z krajami byłej Jugosławii to przecież oni wszyscy byli braćmi, nie pamiętam, żeby ktoś opowiadam mi źle o sąsiadach… Co innego w Chorwacji, oj… tam wciąż wyczuwam problem na tej płaszczyźnie. Generalnie wiele takich nieprzyjemnych sytuacji mieliśmy z tej strony- musieliśmy nawet zmieniać przewodników, którzy oprowadzali nasze grupy po Dubrowniku, bo Chorwaci ewidentnie pokazywali jak bardzo nie lubią Czarnogóry – a przecież turystami byli Polacy… wystarczyło skąd przyjechali. No i ostatnia rzecz, która mnie bardzo szokuje. Do dziś Chorwacja nie otworzyła granic dla Czarnogórców – nawet jak przez 2 miesiące byli corona free i UE otworzyła zewnętrzne granice. Do teraz obywatele Czarnogóry nie mogą wjeżdżać na teren Chorwacji. 

Prowadzicie wycieczki dla polskich turystów- co najbardziej zaskakuje przyjezdnych? Na co Polacy zwracają uwagę? Co ich zaskakuje, zachwyca?

J: Polacy uwielbiają połączenie gór i morza. To faktycznie słyszymy na każdym kroku. Dodatkowo to, co szokuje to kolory przyrody. W Czarnogórze jest naprawdę bardzo zielono i im dalej dalej na północ kraju tym te kolory są intensywniejsze. Wydaje się, że kraj nadmorski będzie gorący i wysuszony, a tutaj jest inaczej. Mamy aż 3 strefy klimatyczne, z jednej strony morze i Zatokę Kotorską, jeziora, rzeki, a nawet najgłębszy kanion Tara w całej Europie. Często słyszymy, że goście są zaskoczeni jak bardzo jest to zróżnicowany kraj.
N: Nie możemy, też pominąć kuchni. Chyba każdy turysta na urlopie lubi dobrze zjeść, a to mocna strona Czarnogóry. Czuć tutaj inną jakość jedzenia, nie jest taka masówka i w tym wszyscy się zakochują. Oprócz widoków oczywiście. 

Co jest dla Was ważne w trakcie prowadzenia wycieczek? Co chcecie pokazać w Czarnogórze? Na jakie wartości zwracacie szczególną uwagę?

J: Zależy mi na pokazaniu, że Czarnogóra ma więcej do zaoferowania niż tylko dobrą pogodę. Chcę ich zachęcić do zwiedzania, do słuchania opowieści, bo potencjał historyczny jest ogromny. Ważne jest żeby nasi turyści poczuli, że są w miejscu przesiąkniętym historią- widać to na każdym kroku. 400 lat dziejów Republiki Weneckiej w Zatoce Kotorskiej, do tego agresja Imperium Osmańskiego, kształtowanie się niewielkiej państwowości czarnogórskiej- ślady tych wszystkich wydarzeń do dziś możemy tu oglądać. Najlepiej to połączyć z pysznym lokalnym jedzeniem, widokami, dozą humoru i mamy najlepszą wycieczkę na świecie! 
N: Odeszliśmy oboje z masowej turystyki z wielu względów. Głównie dlatego, że pomijany jest tam tak naprawdę prawdziwy cel podróżowania, zanika w tym wszystkim lokalna społeczność, poznawanie kultury i tradycji. Chcemy pokazywać, że odkrywanie Czarnogóry jest nierozerwalnie związane z ludźmi. Trzeba wyjść poza teren hotelu czy apartamentu. Odwiedzić te odległe tereny, napić się wina prosto od gospodarza, zobaczyć jak mieszkańcy żyją. Dlatego stawiamy na wycieczki w małych grupach, gdzie jest czas na rozmowę z każdym i możliwość odwiedzenia takich miejsc, gdzie wielki autokar nie wjedzie.

Czarnogóra i koronawirus- jak wyglądały losy kraju i jego mieszkańców od marcowego lockdownu do teraz? Jak kształtowały się nastroje społeczne i działania władz? 

J: Sytuacja była podobna jak w całej Europie. Tutaj pierwszą falę udało się łatwo opanować, do tego stopnia, że epidemię oficjalnie zakończono. Nawrót w lipcu spowodował, że niektóre obostrzenia wróciły. Maseczki w zamkniętym pomieszczeniach, a w gminach, gdzie jest najwięcej przypadków są ograniczenia działalności obiektów gastronomicznych. W kwestii wirusa takie małe kraje nie mają łatwo, ponieważ tutaj jest większe prawdopodobieństwo, że jw przypadku dużej ilości testów w małej grupie iłą rzeczy te wskaźniki będą wysokie. Na samym początku wszyscy byli zadowoleni z działania władz, teraz chyba, jak w całej Europie, ludzie są zwyczajnie zmęczeni tym tematem i już mało kto się wypowiada. Każdy czeka aż to wszystko minie. Nastroje są dalekie od idealnych, natomiast to nie pierwszy taki kryzys ekonomiczny w tych rejonach i Czarnogórcy są gotowi, żeby przeżyć tą ciężką zimę i liczą na powrót turystów w przyszłym roku.

Turystyka a koronawirus- jak widzicie przyszłość turystyki? Czy branża turystyczna ma szanse na odrodzenie? W jakim kierunku będzie się teraz rozwijać?

J: Nie wiemy czy turystyka wróci w ogóle do tego jak wyglądała kiedyś. Z tego co my widzimy to nasi goście wolą podróżować w grupie, którą dobrze znają. Często jest to kilku- lub kilkunastoosobowa grupa znajomych lub kilka rodzin. Czują się bezpieczniej będąc w grupie dobrze znanych osób. Na naszym przykładzie widzimy, że ten rozwój zmierza w stronę turystyki indywidualnej. Turyści docierają do Czarnogóry samolotem, z lotniska odbierają wynajęte samochody i udają się do zarezerwowanego apartamentu. Później na własną rękę zwiedzają atrakcje turystyczne. Unikają komunikacji publicznej i ulicznych biur z wycieczkami. Wiele osób przyjeżdżało z Polski swoimi autami, a nawet busikami- również  w większych grupach. Wiele w dzisiejszym świecie zależy od połączeń lotniczych. Bez lotów turystyka będzie cierpieć dalej, z pewnością pierwszym krokiem do normalności będą podróże po Europie. Kiedy podróżowanie po Europie nie będzie stanowić problemu, będzie można myśleć o innych destynacjach i egzotyce. 
N: My będziemy dalej rozwijać się w kierunku turystyki indywidualnej. Sporo przed całą pandemią podjęliśmy taką decyzję i będziemy podążać tym kierunkiem. Ten rok tylko nas utwierdził w przekonaniu, że dobrze wybraliśmy. Turystyka masowa rozwijała się w tak szybkim tempie, że w tym locie na szczyt wyrządziła wiele krzywd krajom żyjącym z turystyki. Ok, rozumiem teraz jest problem w drugą stronę, bo wszystko stanęło w miejscu. My jednak wierzymy, że wróci na odpowiednie tory. Nie takie przed pandemią, bo one tak czy siak prowadziły w tym samym kierunku – do degradacji środowiska i społeczności. Wierzymy, że ludzie na nowo zaczną doceniać możliwość podróżowania, przebywania w innym kraju, cieszenia się piękną pogodą, ciepłym morzem i egzotyką. Do tego wszystkiego potrzebny był przycisk „Stop”. Mieliśmy w tym roku krótki sezon, ale tak wyjątkowy, że śmiemy twierdzić, że to była nagroda po latach pracy w dużej turystyce i pokazanie nam odpowiedniego kierunku. Turyści jakich mieliśmy okazję poznać w tym roku, to byli tak cudowni ludzie! Świadomi, niesamowicie odważni, z pozytywną energią! Właśnie dla takich doświadczeń rzuciliśmy wszystko, zaryzykowaliśmy skokiem na głęboką wodę… i możemy tylko powiedzieć, że nawet przez sekundę nie żałowaliśmy.

Podziel się swoją opinią