Jakie są Emiraty Arabskie?

Emiraty Arabskie to jedno z tych miejsc, obok których nie można przejść obojętnie. Mają swoich oddanych fanów oraz zagorzałych przeciwników. Kochane i znienawidzone. Opowiem Wam, jak je zrozumieć (i pokochać).

Rozmawiając z klientami lecącymi do opanowanej przez czartery Ras Al Khaimah, wielokrotnie spotkałam się ze stwierdzeniem, że lecą do Dubaju. Ilekroć słyszę Dubaj jako synonim całego kraju- przechodzą mnie dreszcze. Wiem, że to niesamowite miasto stało się symbolem ZEA, jednak należy pamiętać, że jest to związek federacyjny siedmiu Emiratów. Siedmiu skrajnie innych organizmów, których prawo, cele i zasady często znacznie rozmijają się ze sobą, tworząc niesamowitą mieszankę. Mamy tutaj kosmopolityczny Dubaj, kulturalne Abu Dhabi, aspirujące Ras Al Khaimah, zielone Fujairah, radykalne Sharjah, portowy Ajman i bogate ornitologicznie Umm Al Quwain.

Zacznijmy jednak od początku. Tereny dzisiejszych Emiratów od zawsze były zamieszkiwane przez ludy prowadzące nomadyczny styl życia- gorący klimat, niekorzystne warunki geologiczne i brak źródła wody sprawiał, że wszyscy byli tu tylko na chwilę, w drodze do innych celów, w wiecznej tułaczce i poszukiwaniu lepszego jutra (o ironio, dzisiaj to samo słyszy się o Emiratach!). Tereny położone nieopodal Cieśniny Ormuz nie doczekały się powstania wielkiej cywilizacji i wiekopomnych dzieł architektury starożytnej. Prawdziwym krokiem milowym w historii regionu było udomowienie wielbłąda oraz odkrycie możliwości budowy systemów nawadniających (faladże), które do dzisiaj stosuje się przy niektórych uprawach w Emiratach i Omanie. Drugim przełomem było przyjęcie islamu przez lokalne ludy. Dołączając do kręgu religijnego stali się częścią większej społeczności, a plemiona zaczęły żyć według określonych, zunifikowanych reguł. Powoli zaczął rodzić się tu handel, a protoplaści współczesnych Emiratczyków odznaczali się w tej dziedzinie niezwykłą intuicją, zdolnościami i umiejętnościami. Mijały wieki, sieci handlowe, porty oraz sposoby transportu rozwijały się w najlepsze- to świetnie położone miejsce zauważyli Europejczycy, którzy szukali nowych szlaków handlowych. W opozycji do kolonizatorów zaczęli działać piraci. Wody Zatoki Perskiej zaroiły się od łupiących łodzie bandytów. Było tu tak niebezpiecznie, że tereny dzisiejszych Emiratów nzywano Wybrzeżem Piratów. W XIX w. wyraźnie poirytowani sytuacją Brytyjczycy postanowili przejąć kontrolę i zakończyć piracki proceder, zaatakowali Ras Al Khaimah i… widząc, że tylko pogorszyli sytuację w regionie postanowili dogadać się z lokalnymi szejkami. W ten sposób stworzono podwaliny emirackiej państwowości. Powstał tzw. Oman Traktatowy, a w latach ’20 XX w. Dubaj liczył 20 tys. mieszkańców, co na warunki Półwyspu Arabskiego było naprawdę niezłym wynikiem. Emiraty rozwijały się dzięki eksportowi pereł, niestety kryzys w latach ’30 sprawił, że ich gospodarka niemal zupełnie wyhamowała.

Światełko w tunelu pojawiło się w latach ’50, kiedy to w Abu Dhabi odkryto złoża ropy naftowej. Ilekroć pomyślę o tym niezwykłym czasie w historii Emiratów, próbuję zwizualizować sobie minę szejków, którzy dowiadują się, że właśnie wygrali los na loterii. Ludzie, którzy chodzili boso po pustyni, żyli w namiotach, byli często niepiśmienni i oderwani od kultury zachodniej (pierwsza lodówka pojawiła się w Emiratach dopiero w latach ’60!) dowiedzieli się, że zostaną miliarderami, a ich konto mogą zasilić nieprzebrane środki.

Wyobraźmy sobie analogiczną sytuację w Polsce- walkę o złoża rozpoczęłyby wszystkie możliwe siły polityczne i gospodarcze. Strach pomyśleć jak wyglądałoby wydobycie i gdzie powędrowałyby pieniądze należne za zakup cennych złóż. Natomiast ci bosi i prości szejkowie potrafili porozumieć się, doprowadzić do podpisania korzystnych dla nich koncesji na wydobycie i przeznaczyć środki na rozwój kraju. Skąd znaleźli w sobie tyle rozsądku? Jak to możliwe, że nie podzieliła ich chciwość i egoizm? Co więcej, szejk Rashid Ibn Said Al Maktum stwierdził, że nie można polegać tylko na ropie naftowej. Człowiek w momencie euforycznego odkrycia, ktoś, kto mógłby kupić sobie absolutnie wszystko, wpompować zarobione pieniądze w każdy, nawet najbardziej irracjonalny pomysł i projekt, stwierdził, że złoża są wyczerpalne i emiraty muszą znaleźć alternatywne drogi rozwoju. Szejk wskazał, że takimi drogami mają być turystyka i finanse.

Szejkowie postanowili współpracować ze sobą, a efektem ich działań było powstanie Zjednoczonych Emiratów Arabskich w 1971 r. Prezydentem został Szejk Zajed (ten, którego meczet znajduje się w Abu Dhabi oraz którego ulica ciągnie się przez Dubaj), zaś premierem- wspomniany już Szejk Rashid. Duet wszechczasów, uwielbiany przez Emiratczyków po dziś dzień. Pewnie myślicie, że to pieśń pochwalna i ślepy zachwyt- nic bardziej mylnego. To po prostu szacunek wobec ludzi, których czyny byłoby ciężko powtórzyć współczesnym, świetnie wykształconym i wiele mówiącym o problemach biedy i ubóstwa, prezydentom i premierom. Sami pomyślmy- czy złoża ropy naftowej w Polsce zmieniłyby życie współczesnego Kowalskiego? Nie sądzę. Natomiast Emiratczycy (właściwie wszyscy) z dnia na dzień zamieszkali w pięknych domach, zaczęli jeździć doskonałymi autami i kupować markowe rzeczy. W Emiratach, jak w soczewce skupia się dobro i zło tego świata, żaden kraj nie jest krystalicznie czysty- należy jednak docenić drogę, jaką przeszedł ten kraj i pustynny lud w drodze do stania się światową ikoną nowoczesności i wszystkiego „NAJ”.

Być może to szybkość zmian, a może krew pokoleń nomadów, wpłynęła na to, że Emiratczycy prowadzą bardzo dwoiste życie. Z jednej strony mają ogromne domy, kosmiczny sprzęt, niesamowite samochody, ubierają się w najlepsze światowe marki, a z drugiej… kochają sokolnictwo i wyścigi wielbłądów. Mają kilka żon, a ich małżeństwa są aranżowane. Nawet książę Hamdan, uważany za jednego z najprzystojniejszych royalsów na świecie, atrakcyjny, świetnie ubrany, oddany sportowi i nowinkom technicznym, wziął aranżowany ślub i w wolnych chwilach jeździ ze swym ukochanym sokołem na polowania. Takie są właśnie Emiraty- wieżowce ze szkła i metalu sąsiadują z żywą tradycją prosto z pustyni.

Dzisiaj, Emiratczycy, naród niesamowicie z siebie dumny, są mniejszością we własnym kraju. Realizacja ambitnych pomysłów i koncepcji rodem z przyszłości wymagała ściągnięcia do kraju pracowników z całego świata. W Emiratach przeważają Hindusi, Pakistańczycy, wielu jest obywateli Bangladeszu, Filipin, Tajlandii oraz biedniejszych krajów arabskich. Według najnowszych danych Emiratczycy stanowią zaledwie 15-16% ludności kraju. Kwaterując się w hotelu w Dubaju byłam świadkiem sceny, w której poirytowany Emiratczyk nie był w stanie porozumieć się po arabsku z nikim z obsługi hotelowej. Wyobrażacie sobie żyć w Polsce i nie móc z nikim rozmawiać w ojczystym języku? Dziwne uczucie, prawda?

ZEA to kraj kontrastów. Bez zrozumienia niuansów i historii tego kraju nikt przybywający tutaj nie poczuje magnetyzmu miejsca. Według mnie, o wartości Emiratów nie decydują wieżowce, sztuczne lodowiska i wszystkie „naj” , a ludzie, którzy zbudowali (i budują nadal) ten kraj. Emiraty to nie tylko galopująca nowoczesność, ale przede wszystkim wszędobylskie kontrasty. Tradycja i wizjonerstwo, bogactwo i bieda, kocioł kulturowy ludzi z różnych części świata, którzy przyjechali tu budować przyszłość swoją, swoich rodzin i obcego państwa. Pustynia, ogrody, słodkie daktyle, gorzka kawa, stare i nowe, butiki projektantów i bazary z chińszczyzną. Tu jest wszystko. Emiraty są skondensowanym światem, rzeczywistością w pigułce. Wszystkim, co w ludziach piękne i tym od czego odwracamy wzrok. Są elektryzujące, wciągające, niezwykłe.

W Emiratach byłam trzykrotnie i dopiero za ostatnim razem polubiłam to miejsce. Zaczęło mnie wkręcać jak dobry serial, którego odcinki zaskakują i każdy kolejny burzy wiedzę wyniesioną z poprzednich. To nie jest łatwa miłość, ale drugiego takiego miejsca nie znajdziecie.

Chcecie poznać Emiraty od podszewki? Napiszcie do specjalistów w tej dziedzinie! sales@orienttours.ae

Podziel się swoją opinią