Monika Marcinkiewicz: Ściągając turystyczne etykiety

Monika nie boi się mówić o pracy rezydentka bez ogródek, lukru i filtra perfekcji. Na jej instagramowym koncie halo_rezydent piękne widoki przeplatają się z niejednokrotnie cierpką analizą stanu współczesnej turystyki. Dzięki niej, wielu turystów przekonało się, że praca rezydenta turystycznego nie ma zbyt wiele wspólnego z leżeniem pod palmą i sączeniem drinka, równie duża liczba osób odkryła z Moniką Sal – wyspę, na której podobno nic nie ma.

Specjalistka od wakacji: Czy turystyka to kobieca branża? 

Monika Marcinkiewicz: Biorąc pod uwagę moje 10 letnie doświadczenie to mogę powiedzieć, że 80% ludzi z którymi współpracowałam to kobiety. Oczywiście, ograniczając się jedynie do pracy rezydenta. Mężczyzna w zespole zawsze jest przysłowiowym „rodzynkiem”. Jednak jak zapytasz mnie czy ogólnie turystyka to kobieca branża, to zdecydowanie nie. Ostatni mój sezon, czyli Malediwy określiłabym jako spędzony wśród mężczyzn. 80% ludzi zatrudnionych w turystyce całego kraju to mężczyźni. W hotelu na 600 osób z obsługi kobiety stanowiły maksymalnie 5 – 7%. Na Malediwach została nawet wprowadzona ustawa, która wymusza na hotelach zatrudnienie kobiet. Ma to na cely sprawienie, że hotele będą bardziej prorodzinne, cieplejsze. A jak sytuacja wygląda u nas? Wystarczy popatrzeć na najważniejsze „głowy” turystyki w Polsce – nie znajdziemy tu kobiet. Kobieta w turystyce pojawi się w biurach za biurkiem, call center czy właśnie w destynacji. Gdzie potrzebna jest różnie pojmowana empatia, zrozumienie, chęć pomocy i opieki. 

Jak oceniasz rolę kobiet w turystyce?

Kobiety mają dar łagodzenia konfliktów. Turystyka nie ma możliwości funkcjonowania bez kobiet. To kobiety potrafią znaleźć sposób na sytuacje niemożliwe do rozwiązania. Kobiety są bardziej elastyczne i szybciej dostosowują się do zmian. A ostanie 2 lata pokazały nam jak szybko turystyka może się zmieniać i ewoluować.

Czy w turystyce występują nierówności w kwestii płci? 

Jak wszędzie. Nie bez powodu kobiety od lat walczą o równouprawnienie w wielu kwestiach. W turystyce również jest to widoczne. To mężczyzna uważany jest przez klientów za tego bardziej wykwalifikowanego. Mężczyzna jest pożądany w pracy w turystyce, więc na różne jego przewinienia przymykane jest oko. Według statystyk, mężczyzna szybciej otrzyma pracę. To głównie kobiety muszą zmagać się z problemem molestowania, obrzydliwych komentarzy czy uprzedmiotowienia. Zdecydowanie większą pracę musi wykonać kobieta żeby być szanowaną i traktowaną w odpowiedni sposób. 


Monika, ten wywiad nie może jednak obyć się bez powrotu do ubiegłych sezonów i kierunku z którym byłaś i w sumie… nadal jesteś nierozłącznie związana. Jak trafiłaś na Wyspy Zielonego Przylądka?

Do pracy w turystyce wyjazdowej trafiłam zupełnie przez przypadek wysyłając maile na całą Polskę z zaznaczonym jednym kryterium „turystyka”, bo to akurat studiowałam. Nie było istotne gdzie i na jakie stanowisko, byle znaleźć cokolwiek. Takim oto sposobem dostałam zaproszenie do Warszawy na rozmowę o pracę na stanowisko animatora. To były pierwsze sezony animacji w polskiej turystyce więc temat nie był powszechnie znany. Pomógł mi wujek Google! Takim sposobem, dziewczyna z Ełku, małej pipidówy na końcu świata pojechała do stolicy, w której byłam może raz w życiu, na rozmowę o pracę o której kilka dni wcześniej miała dość mgliste pojęcie.


Od animacji się zaczęło, później była rezydentura. Zaczynałam w Turcji, później była Ibiza, Kanary, Kreta, wyspy włoskie – Sardynia, Ischia, Sycylia, a następnie Cabo Verde, gdzie od 3 lat pojawiam się na sezonach, a od 1,5 roku byłam niemal na stałe.

Pierwsze wrażenia po wylądowaniu?

Spędziłam 3 sezony na Fuercie, więc widok wyspy Sal jakoś mnie nie zdziwił. Wiedziałam czego się spodziewać. Zresztą tego oczekiwałam po maksymalnie wykańczającym sezonie na Sardynii, gdzie byłam całkowicie przebodźcowana. Potrzebny był mi wtedy spokój, cisza i jednostajność. Tak właśnie było na Sal. Ta wyspa ma niemal wyłącznie dwa kolory – brudny żółty i niebieski. Dla mnie – miejsce idealne. 

Zawsze ciekawiło mnie skąd się wzięła turystyka na wyspach, które turyści często nazywają okruchami lądu na oceanie. Jakie były początki turystyki na Cabo?

Pierwsze lotnisko na Sal, a tym samym na całym archipelagu zostało wybudowane w 1939 roku. Turystyka z wielkiego zdarzenia zaczęła się koło 1960 roku. Początkowo turystyka miała mieć funkcję uzdrowiskową – mieli się tu leczyć astmatycy. W tym celu pierwsza holenderska rodzina wybudowała apartamenty, które z biegiem czasu zaczęły przeradzać się w najstarszy i jeden z najbardziej ekskluzywnych hoteli na wyspie – Morabeza. Do tej pory na wyspie w kraterze mamy słynne słone jeziora, naturalne spa. 

Jak aktualnie wygląda kwestia turystyki na Sal? 

Głównym i właściwie jedynym miejscem, które kumuluje cała turystykę to miasteczko Santa Maria i jego obrzeża. Po czasie covidowym możemy powiedzieć, że sytuacja powoli wraca do normalności. Nie ma w dalszym ciągu takich ogromnych liczb turystów jak w 2019 roku, ale jesteśmy na dobrej drodze. 


W kwestii bazy hotelowej, są to głównie duże obiekty, rozłożyste, mające na celu zapewnienie turystom wszystkiego na miejscu. Sieciówki Riu, Melia, Oasis, nowy Robinson. Do tego świetnie rozwijają się guesthousy. 


Turyści w zależności od terminu, często spędzają czas na sportach wodnych. Nie bez powodu na Sal odbywają się eliminacje do mistrzostw świata w Kite. Na Sal mamy jedne z lepszych warunków do uprawiania sportów wodnych na świecie. Oczywiście, kilometrowe plaże przyciągają miłośników plażowania. W miasteczku można popróbować pysznej kuchni lokalnej – miłośnicy gastronomii też mają co robić. Do tego różnorodność terenu, przez co Sal nadaje się i na trekkingi i zwiedzanie w wersji soft. Krajobrazowo wyspa jest niesamowita. 

Patrząc na Sal z perspektywy osoby pracującej w branży – jak oceniasz rozwój turystyki na wyspie? 

Plany rozwoju turystyki były ogromne pod koniec 2019 roku, w tym momencie można zobaczyć co zrobił pełny lockdown ze wszystkim inwestycjami. Wielu inwestorów się wycofało i zostawili zaczęte budowy. Fundusze się skończyły. 
Cabo verde zaczyna popwoli promować również inne wyspy. Stąd bardzo skrajny pomysł budowy lotniska na wyspie Santo Antao. Pojawiły się plany budowy nowych hoteli w Mindelo, głównym mieście kultury i rozrywki archipelagu na wyspie Sao Vincente. Ciężko mówić o rozwoju turystyki kiedy główna państwowa linia lotnicza zbankrutowała. Aktualnie na Sal każdy próbuje związać koniec z końcem. Pojawiają się nowe pomysły i z lokalnych obiektów gastronomicznych starają się zrobić miejsca typowe europejskie. Jednak czy to jest dobry kierunek, chyba niekoniecznie…

Fachowym okiem, porównując do innych kierunków, jaka jest baza hotelowa na Sal?

Hotele na Sal są bardzo przyzwoite. W zależności oczywiście od tego na ile finansowo możemy sobie pozwolić. Nie będą to wnętrza robione z przepychem jaki zobaczymy w Turcji. Moim zdaniem są to jednak lepsze hotele niż we Włoszech czy Krecie. Cena jest tu jednak wyznacznikiem. Zresztą jak wszędzie. Zdecydowanie hotele wyróżniają się obsługą, a wręcz nadskakiwaniem aż do przesady. Oczywiście większość hoteli to po prostu sieciówki po których z góry wiadomo czego się spodziewać. 

 Jak reagują turyści widząc Sal? Z jakimi opiniami i odczuciami się spotykasz?

„Na Sal nic nie ma!”. To hasło które pojawia się nagminnie „w internetach” i które doprowadza mnie do szału. Dlatego za cel obrałam sobie walkę z ta etykietką. Zaczęłam przygotowywać spotkania informacyjne, które trwały dosłownie 1:15h. Takie spotkania, po których ludzie wychodzili z otwartymi buziami. Chciałam w końcu tych turystów czymś zainteresować. I mogę powiedzieć, że faktycznie udało mi się ta etykietkę na chwilę chociaż ściągnąć. 

Powalczmy zatem i teraz z tą etykietą. Czego na Sal trzeba zobaczyć i spróbować?

Sal, ale przede wszystkim cały archipelag, ma bardzo ciekawą historią. Mieszkańcy to piekielnie dumny i uparty naród. Każdy mieszkaniec wygląda inaczej, każda osoba to inna historia. Nie da się poznać wysp będąc w hotelu. Wyspy to muzyka, taniec. To język, który przetrwał od czasów niewolnictwa do teraz, a nie ma formy pisanej. To mieszanina kultur i religii. To wszystko można zobaczyć na ulicach tylko trzeba wiedzieć na co patrzeć. Wyspa Sal to bajka pod kątem geologii. Wszystkie stożki wulkaniczne, kratery, kaldery, buracony  to przede wszystkim całe wybrzeże i dzika strona wyspy. Pyszne jedzenie, owoce morza, ryby przyniesione prosto z pomostu do restauracji. To wino wulkaniczne. 

Kiedy najlepiej lecieć na Sal?

Zawsze jest dobra pora na sal. 

3 największe zalety i dla równowagi – największa wada Sal.

Plusy: bajeczne plaże, niesamowita kultura taniec i muzyka, pyszne lokalne jedzenie 

Wada jest jedna, ale ważna -jak coś się wydarzy medycznie to jesteśmy na końcu świata. Bardzo słaba opieka medyczna.

Na koniec zapytam – co doradziłabyś startującym w turystyce kobietom?


Nie pozwolić wejść sobie na głowę i nigdy nie umniejszać swoich dokonań i wartości. Stawiać jasno i wyraźnie granice. 

Podziel się swoją opinią