Sezon 2020: Raport cz.III

2020 to wyjątkowy rok, co najdotkliwiej odczuła światowa turystyka. W tym tygodniu zapytałam reprezentantów Czarnogóry, czyli duet Hvala.pl oraz Weronikę Ziółkowską, rezydentkę i mieszankę Bułgarii, jak ich oczami wyglądało tegoroczne lato.

Bułgaria była jednym z pierwszych krajów, który otworzył się na zagranicznych turystów, w tym także tych z Polski. Pierwsze samoloty z Katowic i Warszawy wylądowały w Burgas 17 czerwca, były to loty rejsowe Wizzaira. Krótko po tym wylądował też pierwszy czarter. Wraz z początkiem operacji lotniczych otworzyły się hotele, a także restauracje, bary, sklepiki. Było ich znacznie mniej niż w ubiegłych latach, ale adekwatnie do liczby turystów– jeśli wakacjusze chcieli kupić pamiątki, zaopatrzyć się w podstawowe produkty spożywcze, czy wyjść do restauracji nie mieli kłopotu ze znalezieniem potrzebnych, otwartych miejsc. 

Jako jeden z nielicznych, bułgarski rząd zrezygnował z dodatkowych kontroli wakacjuszy. Nie było wyrywkowych testów na obecność wirusa po lądowaniu, czy kodów QR- najważniejszym wymogiem było noszenie maseczki po wylądowaniu na lotnisku, podczas transferu oraz w trakcie meldowania. Po zameldowaniu w częściach wspólnych na terenie hotelu, nie było konieczne noszenie maseczek. Na spotkania informacyjne, rezydenci zapraszali po jednym przedstawicielu z rodziny, a część dyżurów zamiast osobiście, odbywała się telefonicznie. W hotelach wprowadzono zmiany w zasadach nakładania jedzenia- produkty albo były zapakowane w folie, albo dania były nakładane przez obsługę. Animacje w hotelach odbywały się bez przeszkód, jednak postawiono na zajęcia i gry bez bezpośredniego kontaktu między uczestnikami. Wiele z zasad, według turystów i pracowników turystyki, uważane były za absurdalne. Na lotnisku wszyscy chodzili w maseczkach, ale już w kolejce po lody na starówce, czy w beach barze, gdzie dystans 1,5m z całą pewnością nie był zachowany nie było to konieczne.

Ulice starówki Nesebyru, nie były wyludnione, ale zarówno mieszkańcy, jak i pracownicy sektora turystycznego, którzy ściagają na wybrzeże do pracy, zgodnie twierdzą, że turystów było zdecydowanie mniej. Brak tłoku w ogrodach w Bałcziku, na plażach, na Półwyspie Kaliakra to były niespotykane jak dotąd obrazy, a turyści, którzy odwiedzali Bułgarię byli zachwyceni możliwością zwiedzania kraju w takich warunkach.

Według danych Ministerstwa Turystyki, od czerwca do końca sierpnia bułgarskie wybrzeże odwiedziło 372 000 turystów z zagranicy, natomiast w poprzednich latach ta liczba wynosiła ponad 5 mln. Łącznie w hotelach przebywało 1,1 miliona turystów, z czego 728 000 to byli Bułgarzy, co jest wzrostem o 15% w stosunku do poprzednich lat i pokazuje ilu Bułgarów zdecydowało się na urlop w swoim kraju. Przewiduje się, że liczba ta wzrośnie jeszcze we wrześniu, ponieważ 6 września obchodzono święto Zjednoczenia Bułgarii, a 22 września będzie obchodzony Dzień Niepodległości- są to dni wolne od pracy i ważne święta dla Bułgarów.

Z dniem 1 września część hoteli zaczęła się zamykać, żeby zamiast działać zaledwie dla kilku procent swoich możliwości, zapewnić wyższe obłożenie i rentowność pozostałym. W sezonie 2020 najwięcej turystów do Bułgarii przyleciało z: Ukrainy, Białorusi, Serbii, Polski i Niemiec. Plamen Kopchev, przewodniczący związku właścicieli hoteli w Słonecznym Brzegu, szacuje, że w sezonie 2020 około 70% hoteli w ogóle się nie otworzyło. Podobnie sytuacja wygląda w Złotych Piaskach, według słów Georgi Shterev, przewodniczącego związku hotelarzy w Złotych Piaskach, do samego końca września miało działać około 15 hoteli, na których obłożenie miał wpływ ruch turystyczny z Bułgarii, Rumunii i Ukrainy. Dużym ciosem dla Złotych Piasków było umieszczenie Varny (najbliższego lotniska dla Złotych Piasków) na czerwonej liście przez Niemcy. Taka sama sytuacja spotkała miejscowość Albena- rejon Dobrich, w którym znajduje się Albena został przez Niemców wpisany na czerwoną listę. Pojedyncze hotele nad Morzem Czarnym w Bułgarii będą otwarte jeszcze w październiku.

Do wrześniowych urlopów w Bułgarii, mimo i tak niskich cen w tym sezonie, miały zachęcić dodatkowe obniżki od 20 -50% w hotelach i restauracjach. Zachętą może być również zniesienie kwarantanny po powrocie ze Stambułu, który jest bardzo popularnym miejscem jedno- lub dwudniowych wycieczek z Bułgarii.

Największą przeszkodą dla Bułgarów były ograniczenia stawiane przez kraje, które nie chciały umożliwiać lotów do Bułgarii. Wśród turystów wracających po urlopie w Bułgarii słyszałam wiele opinii, że przez tydzień wakacji mogli odpocząć od całej napiętej przez pandemię sytuacji. Turyści relacjonowali, że czuli się bezpiecznie, nie było paniki. Wielu osób trafiło do Bułgarii przez przypadek, zupełnie tego nie planując- ich wybór był spowodowany brakiem alternatyw i niskimi cenami. Być może przyczyniły się także do tego polskie media, które „oszczędziły”  Bułgarię i fake newsów o tym kraju pojawiało się stosunkowo mało- porównując np.: do ilości nieprawdziwych informacji na temat Hiszpanii. Nie zmienia to jednak faktu, że hotelarze, właściciele biznesów świadczących usługi dla turystów- wypożyczalnie aut, organizatorzy wycieczek, zarządcy aquaparków itp. patrzą w przyszłość z wielkimi obawami. Niepewna sytuacja powoduje u Bułgarów lęk o finanse i jedyne o co się modlą, to o zakończenie pandemii, aby wszystko wróciło do normy, lub by było możliwe budowanie nowej rzeczywistości turystycznej.

 Pierwsi turyści docierali do Czarnogóry w tym roku już w lutym. Tanie linie lotnicze wystartowały z super promocjami na początku roku i za 20-30 euro można było znaleźć lot w 2 strony na relacji Kraków – Podgorica. Niestety od czasów COVID-19, czyli połowy marca ruch lotniczy został wstrzymany, granice pozamykane. Ponownie polscy turyści mogli przylatywać do nas od 1 lipca. W czerwcu otworzyły się tylko duże hotele, głównie 4 i 5*. Prym wiodła na samym początku oczywiście Budva (która w tym roku okazała się najlepszym wyborem) i okolice, następnie otwierały się hotele w Herceg Novi i Zatoce Kotorskiej. Kiedy turystów zaczęło przybywać, pracę rozpoczęły hotele w miastach na południe od Budvy, czyli: Petrovac, Sutomore, Utjeha, Dobra Voda, Ulcinj. Ciężko powiedzieć procentowo w skali kraju, ile jest wciąż zamkniętych, natomiast da się zauważyć, że w środku sezonu Zatoce Kotorskiej i Budvie było więcej otwartych niż zamkniętych obiektów. Zdecydowanie bardziej było widać w czerwcu i lipcu, że w małych miejscowościach hotele i restauracje były pozamykane. W lipcu nawet Budva, która jest centrum turystyki, bywała „pustawa” w tygodniu, dopiero w weekendy ruch pojawiał się głównie przez lokalnych mieszkańców, którzy zjeżdżali z reszty kraju nad morze. Na początku czerwca wszędzie było bardzo pusto. Spacerując po Herceg Novi, Kotorze czy Budvie ciężko było spotkać turystów z zagranicy. Najpopularniejsze kurorty zaczęły się w wolnym tempie zapełniać w lipcu, a to za sprawą polskich turystów, którzy lądowali na lotnisku w Podgoricy i przyjeżdżali samochodami do Czarnogóry. Co do knajpek to cóż…nieliczne wciąż są pozamykane. Te, które są otwarte kuszą naprawdę super serwisem. Kelnerzy mają czas, żeby porozmawiać z klientami. Proponują, co warto zjeść, doradzają jakie wino pasuje do posiłku. Ten rok jest inny niż wszystkie, nie ma takiej „fabryki” w restauracjach, tylko bardzo miła i sympatyczna atmosfera.

Największą zmianą spowodowaną przez covid i małą ilość turystów, był brak lokalnych atrakcji. Część biur organizujących lokalne wycieczki, albo się w ogóle nie otworzyły, albo dopiero w sierpniu. Nie było wyboru naganiaczy na rejsy, bo ciężko by było przy małej ilości chętnych pokryć koszty realizacji takich wycieczek. Wszystkie lokalne biura specjalizujące się w obsłudze dużych grup, statki i autokary w tym roku nie były w stanie wystartować. W te miejsce wskoczyły mniejsze, nastawione na turystykę indywidualną. My znaleźliśmy się w świetnym położeniu, bo odeszliśmy z pracy w dużych biurach podróży na rzecz turystyki indywidualnej. Jak tylko Jędrzej zdał licencję na przewodnika to okazało się, że kilka – kilkanaście osób chętnych znajdzie się szybko, co spowodowało, że w sierpniu pracował prawie codziennie. 

Główną grupą turystów w Czarnogórze są Rosjanie i mieszkańcy krajów sąsiednich. Wszystkie te narodowości miały albo zakaz wjazdu, albo mogły przekroczyć granice za okazaniem negatywnego testu. Dlatego ciężko było wypełnić te pustki na ulicach. Dopiero w połowie sierpnia Czarnogóra poluzowała swoje zasady w stosunku do tych państw, po tym jak UE nie rekomendowała wyjazdów na Bałkany, a polski rząd zakazał lotów bezpośrednich. Niestety trochę za późno na ratowanie sezonu. W lipcu praktycznie było słychać na ulicach tylko język polski. Sezon zapowiadał się fantastycznie. Średnio było ok. 15 samolotów tygodniowo z naszego kraju. Otwierane były nowe połączenia- na drugie lotnisko w Tivacie. Z biur podróży zostało w tym roku tylko Rainbow, reszta niestety przez Covid wycofała Czarnogórę z oferty. Ten rok pokazał jak istotną i przede wszystkim liczną, grupą są polscy turyści. W tak trudnym dla podróżowania czasie, nasi rodacy nie zrezygnowali z urlopu tutaj. Nawet gdy biura podróży i linie lotnicze odwołali loty, Polacy wciąż przylatywali z przesiadką lub przyjeżdżali samochodem. Ten sezon pokazał jak wiele można zbudować w turystycznym sektorze między Polską a Czarnogórą.  

Restrykcje w dużej mierze ograniczały się do obowiązku noszenia maseczek w zamkniętych pomieszczeniach oraz komunikacji publicznej. Przez chwilę były nawet obowiązkowe na otwartych przestrzeniach publicznych ( z wyjątkiem plaż i parków narodowych) ale…nikt się do tego już po kilku dniach nie stosował. Wprowadzono ten nakaz na terenie całego kraju, natomiast z dużym naciskiem na centralną część kraju i północną- przy granicy z Serbią. Na wybrzeżu tych zachorowań było i jest najmniej. Jeżeli chodzi o testy, to były one długo obowiązkowe dla obywateli państw ościennych. Obywateli UE od 1 lipca nie obowiązywały. Na miejscu, jak w każdym innym kraju, trzeba było przestrzegać zasad oraz pamiętać o dystansie społecznym. Hotele i restauracje mocno przestrzegały narzuconych reżimów- standardem stała się ciągła dezynfekcja, obsługa pracowała w maseczkach, a leżaki i stoliki zostały porozsuwane. Do tych obostrzeń Czarnogórcy podchodzą rygorystycznie (nie wejdziesz do sklepu bez maseczki), ponieważ kary obowiązywały właścicieli, a nie klientów. Generalnie to bardzo często zapominamy tutaj, że pandemia wciąż trwa- życie wygląda normalnie, tylko brak korków w szczycie sezonu daje do myślenia, że coś jest nie tak. 

Niesamowicie ciężko jest porównać rok 2019 i 2020. Ten rok miał być dla Czarnogóry rekordowy pod względem ilości turystów…w poprzednim policzono, że kraj odwiedziły 2 miliony turystów, co nam daje średnio około 14 milionów noclegów. Dane z przełomu lipca i sierpnia pokazywały, że może uda się ocalić około 10-15% ruchu turystycznego w porównaniu do tego minionego. W sierpniu i wrześniu zaczęli na urlop przylatywać: Serbowie, Ukraińcy i Białorusini. Spadła za to liczba polskich turystów przez zakaz lotów wprowadzony przez polski rząd. A, że Polak potrafi, to udało się turystom znaleźć połączenia z Czarnogórą lądując w chorwackim Dubrowniku, lub lecieć do Podgoricy bezpośrednio z Berlina i Wiednia. Te osoby, które zdecydowały się na urlop były bardzo aktywne. Nie było strachu, ani żadnej paniki. Spędzali czas na plażach, jeździli na wycieczki, chodzili do restauracji. Ten nieduży ruch turystyczny, który turyści zastali na miejscu zachęcał do aktywnego odpoczynku. Nie było nigdzie kolejek, korków, ścisku. W spokoju można było zwiedzać wybrane przez siebie atrakcje. Jest to trochę przewrotne, ale w tym roku przyjeżdżali do nas ludzie bardzo świadomi, otwarci, ciekawi miejsca. Ta ogromna „masówka” turystyczna, zmieniła się w świadomą turystykę indywidualną. 

Największym problemem były zdecydowanie niesprawdzone informacje. Pamiętamy, że nawet pod koniec lipca w jednej z polskich TV podano, że do wjazdu na teren Czarnogóry potrzebne są testy. Ta dezinformacja w mediach była najgorsza. Często turyści przybywający do nas mówili, że nie jest dla nich problemem chodzenie w maseczkach, trzymanie dystansu, tylko właśnie sprzeczne komunikaty płynące z TV i internetu: z testem czy bez testu, kwarantanna czy bez kwarantanny, itd. Wszyscy już na tyle się przyzwyczaili, że COVID z nami jest, że wcale nie to było ich największym zmartwieniem. Problemem były zakazy lotów zmieniające się co 14 dni oraz to, czy nie będą musieli poddać się po powrocie kwarantannie. Kolejnym olbrzymim ciosem było zakazanie lotów przez polski rząd i oddanie PL LOT wyłączności na realizowanie połączeń przez kolejny tydzień. Co ciekawe, połączenia z kolejnymi turystami na pokładzie były realizowane mimo zakazu ze względów epidemiologicznych.

Czarnogóra to kraj gdzie turystyka jest najsilniejszą gałęzią gospodarki. 90% kraju to tereny powyżej 200 m. n.p.m. Dodatkowo tylko 5% terenu nadaje się na tereny rolnicze. Nie ma żadnego większego przemysłu, nie ma produkcji. Każdego lata trzeba zarobić tyle, żeby wystarczyło na zimę, kiedy tego ruchu nie będzie. Nie ma co kalkulować, zima będzie dla mieszkańców bardzo ciężka. Tutaj nie ma i nie będzie żadnej alternatywy dla turystyki. To, co napawa nas optymizmem to podejście Czarnogórców do tego wszystkiego. Jest to naród, który nie poddaje się łatwo i przetrwa ten ciężki dla nich okres. Cała burzliwa historia Bałkanów pokazuje, że Czarnogórcy musieli przeciwstawiać się wielu kryzysom: wojna 1991-1995, konflikty w latach 90-tych. Niektórzy nasi lokalni znajomi mówią, że u nich kryzys częściej był niż go nie było. My również wierzymy, a to „co się odwlecze, to nie uciecze” i Czarnogóra jeszcze doczeka się tego swojego rekordowego sezonu turystycznego, na który tak mocno czeka i na który zasługuje!

Podziel się swoją opinią