O tym, jak zmienia się Jordania, jak uciec od mainstreamu i czy Petra jest największym skarbem tego kraju, rozmawiałam z Emilią, która przybliża Polakom Jordanię na miejscu, blogu i Instagramie.
O Jordanii usłyszałam pierwszy raz w 2017 roku, kiedy to Petra trafiła na listę nowych siedmiu cudów świata UNESCO. Wcześniej była to dla mnie dziura na mapie – między Izraelem a Egiptem. A jak Ty trafiłaś na Jordanię i do Jordanii?
Trafiłam do Jordanii w 2019 roku i była to miłość od pierwszego wejrzenia (śmiech). Podobnie jak Ty wcześniej nie słyszałam wiele o Jordanii a tym bardziej nie przypuszczałam, że stanie się moim domem. Od wielu lat dużo podróżuję, Jordania była kolejnym Państwem które odwiedziłam. Od pierwszego dnia dobrze się tu czułam, lubię zarówno gwar miasta jak i spokój pustyni. Ten kraj oferuje wszystko na tak małej powierzchni. Wystarczy kilka godzin aby znaleźć się na „innej planecie”. To mnie urzekło, różnorodność krajobrazów i niezwykle przyjaźni mieszkańcy. Często mówię, że Jordania to Polska w latach 80/90. Są tego plusy i minusy (śmiech) ale ja lubię życie w kraju, gdzie ludzie nadal sobie pomagają i są życzliwi. Pomysł na przeprowadzkę przyszedł bardzo szybko. Czułam, że to moje miejsce na ziemi. Plan na życie tu był zupełnie inny, ale został pokrzyżowany przez pandemię. Finalnie zajęłam się turystyką i pokazuję moją Jordanię podróżnikom, głównie z Polski.
Wspomniałam już Petrę i listę cudów świata – sporo zmieniło się od czasu, gdy masowa turystyka odkryła Jordanię. Co się zmieniło na przestrzeni ostatnich lat?
Z roku na rok widać ogromne zmiany w Jordanii. Rozwinęła się infrastruktura, budują się nowe hotele, powstają nowe restauracje i otwierają się agencje.
Podczas pandemii turystyka zatrzymała się na półtora roku, dopiero w tym roku widać ogromny rozwój branży i wiele nowych inwestycji. Niestety, zmiany są też moim zdaniem negatywne, coraz trudniej znaleźć autentyczne miejsca, w których nie czuć komercji. W 2019 roku przez Jordanię przejechało ponad milion turystów, coraz częściej turysta nie jest gościem jak to kiedyś było a jedynie możliwością zarobku. Jordania była zawsze znana z gościnności lokalnych mieszkańców, coraz rzadziej można jej doświadczyć. Główny szlak Petry zamienił się w jeden wielki bazar z pamiątkami, a Beduini szukają zarobku na każdym kroku. Są to plemiona które przed masową turystyką zajmowały się wypasaniem kóz, wraz z rozwojem turystyki otrzymali możliwość zarabiania dużych pieniędzy w porównaniu do zysków z hodowli. Niestety wpływa na to też sytuacja ekonomiczna w Jordanii, bezrobocie jest na poziomie 20% więc możliwości są bardzo ograniczone. Widać to szczególnie w Petrze, gdzie dociera największa ilość turystów i każdy odwiedza jedno miejsce. Jordańczycy spodziewają się jeszcze większego rozwoju turystyki w najbliższych latach. Inwestuje się dużo w promocję kraju na całym świecie. Szczególnie, że otwiera nam się konkurencja – Arabia Saudyjska.
Jak najlepiej zwiedzać Petrę i jej okolice? Jakie są Twoje tipy, by to niego instagramowe i włożone w pewne ramy zwiedzania, miejsce, zobaczyć w nieco inny sposób?
Niestety Petry nie da się już zwiedzić w niekonwencjonalny sposób, uciekając od tłumów. Na pewno radziłabym zacząć wcześnie rano, aby ominąć duże grupy. Jest też dostępny szlak „od tyłu”, można shuttle busem (5 jod/os) podjechać na wzgórze gdzie jedynie godzina marszu dzieli nas od klasztoru z którego głównym szlakiem dojdziemy do skarbca. Dzięki temu czekają na turystów piękne widoki na góry, mniej wspinaczki a szlak pokonują w jedną stronę i zaoszczędzają czas.
Polecam również odwiedzenie Małej Petry i nocleg w jednym ze znajdujących się tam campów. Ta cześć Petry jest dużo mniej komercyjna a widoki zapierają dech w piersiach. Można również zorganizować trekking z lokalnym przewodnikiem, szlaków jest ogrom niestety nie są one oznaczone. Wybierając alternatywne miejsca można uniknąć tłumów, większość turystów ogranicza się do głównego szlaku.
Jordania to nie tylko Petra – to również Morze Czerwone i kurort, Akaba. Coraz śmielej zaglądają tam polskie biura podróży – jak oceniasz ten kurort?
Wycieczki organizowane przez biura podróży cieszą się dużym zainteresowaniem. Turyści mogą wybrać pomiędzy oddalonymi od miasta resortami a pobytem w centrum. Nie jest to jednak najlepsza opcja na zwiedzanie Jordanii. Operatorzy oferują wycieczki fakultatywne jednak mimo, że kraj jest mały to dojazdy zajmują dużo czasu co znacznie ogranicza możliwości zwiedzania.
Akaba jest czystym i przyjaznym miastem, w południowej części zatoki znajdują się plaże z rafą koralową przy brzegu. Jest to świetne miejsce do podziwiania podwodnego świata zarówno podczas nurkowania jak i pływania z maską. Jordańczycy wybierają Akabę na krótkie, weekendowe pobyty. Na dłuższe wakacje wyjeżdżają najczęściej do Egiptu który jest dużo bardziej konkurencyjny cenowo i ma więcej do zaoferowania.
Drugie morze – nie morze, czyli Morze Martwe. Izraelczycy na jego brzegach wybudowali całe kurorty, a jak to wygląda po stronie Jordanii?
Dokładnie tak samo. Północna cześć Morza Martwego to kurort obok kurortu. Różnią się ceną i oczywiście poziomem luksusu. W odróżnieniu od Izraela w Jordanii nie ma dostępnych bezpłatnych publicznych plaż. Jedyną opcją, aby w pełni cieszyć się tym naturalnym SPA jest nocleg w resorcie lub wejście na day use gdzie za opłatą można korzystać z hotelowej infrastruktury.
Kąpiel poza wyznaczonymi obszarami jest w Jordanii nielegalna, ale w południowej części morza są zejścia, gdzie turyści kąpią się bezpłatnie.
Często zapomina się o miejscu od którego tak naprawdę zaczyna się zwiedzanie Jordanii, czyli Ammanu. Turyści często jadą dalej, zapominając nieco o stolicy. Czy Amman da się lubić?
Większość turystów omija Amman bojąc się jazdy samochodem w mieście, nie znajdują tam również wielu zabytków do zwiedzania co sprawia, że nie uznają go za atrakcyjne. Moim zdaniem to wielki błąd bo jest to jedyne miejsce gdzie można poczuć arabski klimat. Downtown to bazarki po których można spacerować godzinami, lokalne miejsca o które tak trudno w innych częściach Jordanii. Ogrom restauracji z przepysznym jedzeniem, kawiarnie, shisha bary pełne lokalsów. Aby poczuć klimat Ammanu trzeba zagubić się w bocznych uliczkach, na spokojnie delektować kawą i obserwować to tętniące życiem miasto.
Warto poświęcić przynajmniej godzinę na spacer po cytadeli gdzie oprócz ruin rzymskich jest piękny widok na miasto, urzeka szczególnie o zachodzie słońca gdy rozbrzmiewa wezwanie do modlitwy z pobliskich meczetów a po niebie latają stada gołębi. Nawet dwa wieczory można spędzić w Downtown, najstarszej części miasta która jest jednym wielkim bazarem. Warto wejść do lokalnego sklepu z przyprawami i pospacerować po targu owocowym. Z każdej strony turyści są otoczeni zupełnie innymi od znanych z Polski produktami, a to coś nowego do spróbowania lub przepiękne lokalne suknie z tradycyjnymi wzorami. Amman to także nowoczesność, aby mieć pełen obraz Jordanii można przejechać się do boulevard, gdzie bywa mniej konserwatywne społeczeństwo lub wypić piwo na jednym z rooftopow w okolicy Rainbow Street. Amman jest też rajem dla fotografów. Może to być również świetna baza wypadowa do zwiedzania północy kraju.
Kwestia ubrań podczas zwiedzania – zwłaszcza tych damskich. Jak się ubrać, żeby czuć się komfortowo i z szacunkiem dla lokalnej tradycji?
Dokładnie, strojem okazujemy szacunek. Wskazane są skromne ubrania. Miejsca turystyczne jak Petra czy resorty żądzą się innymi prawami, tam nie ma wielu ograniczeń. Turystki spokojnie latem mogą założyć krótkie spodenki i Tshirt, a na plaży kostium dwuczęściowy. Zawsze jednak polecam skromne ubranie aby unikać niechcianych zaczepek i spojrzeń. Szczególnie w miastach warto założyć dłuższe spodnie czy sukienkę i zakryć ramiona. Im bardziej lokalnie tym bardziej konserwatywnie. Warto spakować przewiewne spodnie, cienkie koszule którymi też można ochronić skórę przed słońcem. Zimą natomiast będą potrzebne ciepłe kurtki bo w niektórych rejonach temperatura spada nawet poniżej 0.
Czego koniecznie spróbować w Jordanii?
Narodowe danie Jordanii to Mansaf – jagnięcina gotowana w sproszkowanym kozim jogurcie. Jeśli mówimy o deserach to będzie to knafeh – ser zapieczony pod semoliną z dużą ilością syropu i posypką z pistacji. Kuchnia bliskowschodnia to nie tylko hummus i falafel. Wśród głównych dań znajdziemy aromatyczny ryż podawany z kurczakiem na wiele różnych sposobów, jagnięcinę, koftę zapiekaną z tahini czy popisowe danie Beduinów Zarb przygotowywany pod ziemią. Przyprawy jak zaatar jedzone ze świeżym chlebem i oliwą, śniadaniowe wypieki, pikle, sałatki i wiele rodzajów past.
Trzy miejsca, które uważasz za obowiązkowe podczas wizyty w Jordanii.
Dla mnie numerem jeden jest Wadi Rum. Pustynia wpisana na listę UNESCO nie bez powodu. Jest to miejsce gdzie można się wyciszyć, poznać beduińską kulturę oraz zaplanować wiele aktywności jak trekkingi czy wspinaczki. Widoki zachwycają na każdym kroku. Pustynię najłatwiej zwiedzić jeepem z lokalnym przewodnikiem i obowiązkowa jest noc spędzona w beduińskim campie. Oczywiście w top 3 musi być też Petra, mimo komercji jest to miejsce które przynajmniej raz w życiu trzeba zobaczyć. Koniecznie też trzeba zaznać kąpieli w Morzu Martwym, jest to unikalne doświadczenie a zawarte w wodzie minerały i sól poprawiają kondycję skóry i działają leczniczo.
Mówiąc o Bliskim Wschodzie, nie można oderwać się od polityki. Jakie są stosunku Jordanii z sąsiadami? Rejon jest bardzo gorący politycznie.
To prawda, sytuacja w regionie jest bardzo napięta. Jordania jest jednak bezpiecznym krajem, utrzymującym neutralność i dobre stosunki z sąsiadami. Zaawansowany wywiad, wszechobecna policja zapewnia bezpieczeństwo zarówno mieszkańcom jak i turystom. Nie da się w kilku zdaniach opisać konfliktów trwających po kilkadziesiąt lat i zależności politycznych. Przed podróżą do Jordanii zachęcam do poczytania szczególnie o konflikcie Palestyńsko – Izraelskim, pomoże to w lepszym zrozumieniu kultury i mieszkańców.