Trendy w turystyce: Dalej na dłużej

Skutków pandemii jest wiele, jednak dla branży turystycznej istotne są szczególnie dwa – wiele etatów nie wymaga obecności w biurze, a ci, którzy nie muszą być w biurze są świetnymi materiałami na klientów. Panie i Panowie, digital nomads to niemal turysta idealny.

Gdy pracujesz zdalnie, twoim biurem jest twój komputer. Możliwości pracy weryfikuje wyłącznie pewne i szybkie łącze internetowe. Poza tym, nic nie trzyma digital nomads w żadnym miejscu.

Pandemia obnażyła prawdę o wielu stanowiskach w rozlicznych firmach. Wiele osób nie musi być obecnych w biurze by pracować, a gdy ich tam nie ma… często zdarza się, że pracują efektywniej. Nie ma kawusi, pogawędek, przerw. Co więcej, bardzo wiele osób, które przechodzą na tryb zdalnej pracy, stwierdza, że pracują lepiej i krócej. Zwłaszcza w przypadku osób, które nie mają zbyt wielu zobowiązań na miejscu (czyli mówiąc kolokwialnie – nic ich nigdzie nie trzyma) to idealna sytuacja, by spakować komputer i pracować skądkolwiek.

Sprzedaj „skądkolwiek”

Oczywiście, wielu digital nomads samodzielnie wyszukuje miejsca, gdzie mogą lecieć i pracować. Jednak wrzucając wszystkich do jednego worka, zapominamy, że sporą grupę klientów tradycyjnych biur podróży stanowią młode osoby, które według statystyk również powinny samodzielnie orgaizować swoje wyjazdy. Pamiętajmy, że wiele osób lubi wyjeżdżać, ale niekoniecznie lubi organizować.

Na tę potrzebę powoli zaczyna odpowiadać branża turystyczna. Na polskim rynku, jednymi z pierwszych, którzy zainteresowali się był Klub Podróżników Soliści, który zaczął organizować wyjazdy uszyte pod potrzeby osób pracujących zdalnie. W programie zwiedzania Islandii był czas na eksplorację wyspy oraz pracę w miejscu, gdzie było doskonałej jakości łącze internetowe. Trzeba przyznać jedno – to zupełnie nowe spojrzenie na turystykę.

Tradycyjnie nietradycyjni

Oferta dla cyfrowych nomadów mogłaby być czymś, co zrewolucjonizowałoby rynek tradycyjnej turystyki spod znaku biur podróży. Niestety, nie jest to proste. A po drugie, organizatorzy niekoniecznie są na to gotowi.

Skąd wynikają tego rodzaju problemy skoro kontrakty podpisywane są na cały sezon zatem organizator dysponuje miejscami w hotelu przez kilka miesięcy non stop, a cyfrowy nomad „zrobiłby” obłożenie na kilka tygodni? Największą przeszkodę stanowią miejsca w samolotach czarterowych. Tradycyjny podział na pakiety tydzień/dwa tygodnie musiałby przejść totalną metamorfozę. Wyobraźmy sobie, że w czarterze połowa osób to cyfrowi nomadzi, którzy na Teneryfie spędzą odpowiednio cztery i pięć tygodni. Po tygodniu samolot wracałby z destynacji niemal pusty. Tak naprawdę pierwsze operacje na Teneryfę byłyby w połowie tzw. pustymi nogami, czyli lotami bez obłożenia pasażerami, ponieważ najpierw nasi nomadzi dolatywaliby na destynację i dopiero po kilku tygodniach należałoby ich stamtąd zabrać. Skoro nie mielibyśmy pasażerów na lotach powrotnych to nie potrzebowalibyśmy również transferów. Problem niewielkego obłożenia przełożyłby się na wiele elementów tradycyjnego produktu – biorąc jednak pod uwagę zmieniający się dynamicznie rynek i zapotrzebowanie klientów, warto przemyśleć czy nie lepiej iść na pewne ustępstwa i zaproponować coś nowej grupie klientów.

Akcja – reakcja

O ile duże firmy mają trudności z przeorganizowaniem swojej struktury i potrzebują czasu na odpowiedź względem potrzeb rynku, tak mniejsze podmioty nie czekają na bardziej sprzyjające warunki. Wiele hoteli i obiektów noclegów zmieniło strategię sprzedaży i działania właśnie po to, by zapewnić sobie klientów TU, TERAZ i NA DŁUŻEJ, bo właśnie takie potrzeby mają digital nomads.

Jako świeżo upieczony cyfrowy nomad miałam okazję obserwować i wypróbowywać jak nowy styl życia i pracy łączy się z możliwościami bazy noclegowej. W kwietniu gościłam w Turcji – w świetnym hotelu, w którym spokojnie mogłabym zostać dłużej jako osoba pracująca zdalnie, ale… ze zdecydowanie zbyt słabym łączem internetowym i brakiem przestrzeni do pracy. Internet, który starcza turyście i pozwala na kontakt ze znajomymi i wrzucanie stories, to często zbyt mało dla osób, które muszą transferować spore pliki. Co więcej, w pokoju lub przestrzeni wspólnej potrzebne są stoły i krzesła – praca zdalna, choć często kojarzona z siedzeniem z komputerem na plaży, niewiele ma z tym wspólnego. Owszem, kilka razy można przeklikać zlecenie z beach baru, ale spróbujcie pracować w pełnym słońcu i wysokiej temperaturze.

Tradycyjny hotel nie do końca sprawdził się jako miejsce łączące opcję wypoczynku z pracą, za to koncept noclegów dla cyfrowych nomadów został w pełni rozwinięty przez Natalię i Jędrzeja z hvala.pl . Miesiąc po pobycie w Turcji wyruszyłam do Czarnogóry przetestować Hvala Apartments właśnie pod kątem pracy zdalnej.

Nie jest łatwo zorganizować przestrzeń i dać możliwość pracy zdalnej mając tradycyjny background. Wymaga to przede wszystkim myślenia o potrzebach osób, które nie będą traktować apartamentu wyłącznie jako noclegu. Dla mnie przeskok z hotelowej rzeczywistości do apartamentu zaprojektowanego pod osoby, które w Budvie będą nie tylko wypoczywać, ale i pracować. Byłam obserwatorem urządzania miejsca, które ma służyć cyfrowym nomadom – dzięki temu i porównaniu z pracą w Egipcie i Turcji, wiem, że to kolejne wyzwanie dla organizatorów, którzy chcieliby. przetransformować hotele w miejsca przyjazne pracującym zdalnie.

Przede wszystkim, w Hvala Apartments miałam do dyspozycji stolik. A właściwie dwa – jeden pełnowymiarowy w salonie i drugi na balkonie. Do tego kanapa ze stolikiem kawowym – kolejne miejsce, przy którym można usiąść i pracować. Co ważne, mój apartament składał się z dwóch pomieszczeń – dzięki temu spałam w miejscu innym niż to, w którym pracowałam. Każdy, kto pracuje zdalnie wie, że ta mininalna higiena pracy jest niezbędna, żeby nie zwariować, gdy za biuro robi każde miejsce, w którym aktualnie jesteśmy.

Pobyt długoterminowy wiąże się z kolejnymi wyzwaniami – miejscem do przechowywania ubrań, butów i sprzętu oraz aneksem kuchennym, bo nawet najbardziej zatwardziałemu przeciwnikowi gotowania (jakim sama jestem) może znudzić się jadanie na mieście i wychodzenie ilekroć jesteśmy głodni. Przy tygodniowym pobycie nie jest to tak istotne, jednak przy kilku tygodniach w jednym miejscu potrzeby są nieco inne. Podobnie prezentuje się kwestia prania i suszenia ubrań – hotelowa pralnia w większości przypadków jest rozwiązaniem drogim, a zdarza się, że „na mieście” pralni nie ma.

No i najważniejsze – internet. Przyjmując pod swój dach osobę pracującą zdalnie trzeba mieć świadomość, że wątłe połączenie wyłącznie w hotelowym lobby to za mało. Internet nie powinien być również dodatkowo płatny, ponieważ trudno wyobrazić sobie sytuację, w której cyfrowy nomad musiałby codziennie uiszcać opłaty za dostęp do sieci. Stabilny, szybki internet musi być na terenie całego obiektu. Natalia i Jędrzej specjalnie zadbali o to, by internet nie był dzielony na zbyt wiele urządzeń, co spowodowałoby jego spowolnienie.

Ostatni punkt, jakże ważny – dostęp do infastruktury. Owszem, świetnie jest zaszyć z pracą bez rozpraszaczy, jednak żyjąc w danym miejscu, świetnie jest mieć dostęp do sklepów, aptek, restauracji, węzła komunikacyjnego. I tu jak się domyślacie, również nie każdy hotel będzie mógł dopasować się do potrzeb nowego rodzaju klienta.

Z duchem czasu

Turystyka się zmienia. To wyświechtany slogan, jasne. Póki czartery latają wypełnione nikomu nie chce się myśleć o wprowadzaniu innowacyjnych produktów. Wydarzenia na świecie pokazują jednak jak ważna jest dywersyfikacja produktu i jego elastyczność. Gdy zaczyna brakować klienta masowego, turystyka spod znaku biur podróży przestaje sobie radzić. Warto spojrzeć na potrzeby innych grup konsumentów – mniejszych, ale z dużą dozą pewności – takich, które będą rosnąć.

POST SCRIPTUM

Próby, plany i marzenia

Dość zabawną koincydencją jest fakt, że dzień po napisaniu tego artykuł, do polskich mediów trafiła informacja o tym, że TUI UK wprowadza ofertę typu WORKATION – szczegółowe informacje znajdziecie pod linkiem. Panie i Panowie, jesteśmy świadkami ogromnych zmian!

Podziel się swoją opinią