Turystyka gorszego sortu

Otwarcie granic? Kiedyś na pewno. Do jakich krajów będą mogli ruszyć Polacy? Do jakichś, ale zobaczymy. Czy powracający z wakacji turyści będą musieli przechodzić kwarantannę? Może, ale nikt nie wie. Turystyki zagranicznej nie zabije koronawirus, zabije ją zwłoka i brak planu.

Właściwie codziennie płyną ze świata informacje o kolejnym otwierającym swoje granice kraju, o następnym programie odmrażania ruchu turystycznego i udoskonalanych planach powrotu ruchu międzynarodowego. Każde państwo ma jakiś pomysł- korytarze turystyczne, bańki, dedykowane resorty, programy ponoszenia kosztów kwarantanny i leczenia turystów jeśli zdarzyłby się przypadek covida. Jednym z nielicznych krajów, w których nikt nic nie wie, nie jest w stanie powiedzieć, nie jest w stanie określić, nie może prognozować, nie potrafi podać dat, jest Polska.

Polska branża turystyki zagranicznej jest zablokowana od marca i nie ma żadnych planów jej odmrożenia. O ile te duże i małe firmy związane z turystyką zagraniczną- począwszy od agentów poprzez obsługę destynacji aż po samych organizatorów, byłyby w stanie przetrwać trzy miesiące bez wpływów, tak brak jakiejkolwiek organizacji i planu przywracania ruchu turystycznego tuż przed startem wysokiego sezonu jest dla branży morderstwem.

Sprzedaż w turystyce to zupełnie inna bajka niż działanie sklepów czy punktów usługowych- o ile piekarnia może upiec bułki i sprzedać je natychmiast, fryzjer otworzyć salon i zacząć ścinać włosy, tak biuro podróży nie sprzeda wycieczki z dnia na dzień, bo komuś „na górze” 30.06. przyjdzie do głowy otworzyć granice z początkiem lipca.

Składanie produktu turystycznego oraz jego realizacja to wielomiesięczny, żmudny i wieloetapowy proces, w którym nie można ominąć żadnej fazy, ponieważ produkt albo będzie niepełny (czyli np.: nie dogra się lotów z transferami i wypoczynkiem w hotelach), albo przyniesienie organizatorowi straty. O kontraktowaniu, prognozowaniu, sprzedaży i kształtowaniu cen pisałam tutaj. Każdy dzień zwłoki w ogłoszeniu jakichkolwiek, choćy szacunkowych dat oznacza kolejną anulację w siatkach połączeń, ponieważ system sprzedażowy polskiej turystyki zagranicznej nie ma szans sprzedać jakiejkolwiek oferty, skoro nie jesteśmy w stanie powiedzieć, czy nasi klienci w ogóle będą mogli w danym terminie opuścić granice kraju.

Branża turystyczna potrzebuje planu, programu, prognozy. Wczorajsza konferencja Ministerstwa Rozwoju pokazała dwie kwestie- przede wszystkim nikt tam nie ma bladego pojęcia o turystyce zagranicznej, bo polska turystyka to dla przedstawicieli władz wyłącznie turystyka krajowa (minister Emilewicz gratulowała i mówiła, że czas otwierać szampana, bo tak dobrze wiedzie się przedstawicielom turystyki krajowej). Żadna z osób na zorganizowanym w sposób haniebny (ciągłe problemy z łącznością, brak fonii lub wizji, minister Emilewicz patrząca w niewiadomym celu na telefon) spotkaniu nie wiedziała jakie są obecne problemy branży. Na pytanie o pomoc, odpowiedziano kontrpytaniem czy firma ubiegała się już o pożyczkę. Zupełnie jakby pożyczka, przy zerowych dochodach i braku perspektyw na przyszłość, załatwiała jakiekolwiek problemy. Druga sprawa- kompletny brak pomysłu na pomoc dla branży. Wspomniane pożyczki będą dla wielu gwoździem do zbudowanej z tych „desek ratunku” trumny.

Przedstawiciele Ministerstwa z radością orzekli, że wszelkie remedium na wszelkie smutki będą bony 500+, jednak zapytani o możliwość ich realizacji u agentów, zaczęli kluczyć i zapowiadać rozmowy, dyskusje i konieczność przemyślenia jak miałaby wyglądać obsługa tego środka płatniczego. Niestety, bony, nawet rozdane masowo i bez ograniczeń, niewiele zmienią w sytuacji w jakiej znalazła się turystyka zagraniczna. Owszem, organizatorzy wzbogacają swoją ofertę o wyjazdy krajowe, jednak mamy połowę czerwca- większość obiektów jest już wyprzedana, ciężko o nowe kontrakty, a ceny z powodu braku informacji o otwieraniu granic, poszybowały ostro do góry. Nawet jeśli bony mogłyby zostać zrealizowane na zakup oferty krajowej u organizatorów, to może się okazać, że organizatorzy nie mają czego sprzedać albo jest to oferta tak droga, że nawet dofinansowanie na niewiele się zda.

Jesteśmy pozostawieni sami sobie, pogrążeni w niebycie, na marginesie odmrażania gospodarki. Jest nas kilkanaście, a może kilkadziesiąt tysięcy, jednak bez mocnego przedstawicielstwa, bez twardego lobby. Rozbici, bez wspólnego pomysłu i solidarności w działaniu. Tworzymy przepiękną branżę- turystyka zagraniczna pozwoliła Polakom po zmianach ustrojowych, poznać świat, zachłysnąć się kolorami, słońcem, plażami, odmiennymi kulturami. Przez 30 lat działaliśmy pokazując najpiękniejsze miejsca świata wszystkim spragnionym czegoś innego. Odprowadzaliśmy podatki, zusy, składki i wszystkie inne niezbędne opłaty. Zawsze byliśmy częścią polskiej gospodarki, bo począwszy od specjalistów od wakacji skończywszy na wielkich turystycznych korporacjach- odprowadzamy tu podatki, działamy legalnie. Dlaczego zatem zbywa się nas półsłówkami? Dlaczego nie słucha się naszych postulatów? Dlaczego wciąż nie ma planu otwarcia granic? Czym różni się tłum osób w hotelu nad Bałtykiem od tłumu w hotelu w Turcji czy Egipcie? Czy koronawirus jest mniej groźny w klimacie mazurskim, tatrzańskim czy bałtyckim niż w Grecji, Bułgarii i na Kanarach? Dlaczego jesteśmy dla Ministerstwa Rozwoju turystyką gorszego sortu?!

Nie ma wytłumaczenia dlaczego wesele na 150 osób, na które zjadą się osoby z całej Polski, jest bezpieczne, a podróż samolotem już nie. Nie ma wytłumaczenia, dlaczego mamy otwierać szampana, bo przedsiębiorcom związanym z turystyką krajową tak świetnie się powodzi, podczas gdy nam- przedstawicielom polskiej turystyki zagranicznej, nie. Czy ktoś nas słyszy? Czy ktokolwiek o nas pamięta? Czy którykolwiek z przedstawicieli władzy wie, że #totezjestpolskaturystyka? Nie. I nie możemy jako branża liczyć, że ktoś stanie w naszej obronie. Nikt za nami nie lobbuje, nikt nie stara się nam pomóc. Sami jesteśmy swoim głosem i my sami możemy użyć naszych możliwości. W połowie czerwca powinniśmy być na pełnych obrotach i pędzić jak dobrze naoliwiona maszyna, a stoimy w miejscu. Może czas przemówić?

Podziel się swoją opinią