Turystyka w czasach wirusa

W czasie zagrożenia nie zrezygnujemy z jedzenia. W czasie zagrożenia nie zrezygnujemy z przyjmowania leków. W czasie zagrożenia nie zrezygnujemy ze środków czystości. Za to zrezygnujemy z podróży. To naturalne.

Przeżyłam w biurze wiele- zamachy terrorystyczne, konflikty, fale uchodźców, wojny domowe, eskalacje konfliktów i odwety. Przetrwałam pożary, powodzie i huragany. Uspokajałam, radziłam, pomagałam. Widziałam panikę i strach w przeróżnych konfiguracjach.

Zawsze jednak była alternatywa. Gdy fala uchodźców przetaczała się przez Turcję i Grecję, sprzedawaliśmy Hiszpanię i Portugalię. Gdy płonął Peloponez, sprzedawaliśmy Bułgarię. Po zamachach w Tunezji, z kopyta ruszyła sprzedaż Wysp Kanaryjskich. W lawinie paniki zawsze było światełko. Jeden kierunek tracił, zyskiwał inny. Jechaliśmy na stratach, ale odkuliśmy się alternatywami. Dzisiaj nie ma innych opcji, nie ma klientów mówiących, że nie chcą do Turcji lub Egiptu. Nie ma klientów. Turystyka stoi.

Kiedy wspominam dzień, w którym pisałam tekst „Koronapanika”- rzeczywistość była zupełnie inna. To wciąż ten sam koronawirus, ale bliżej nas– teraz już na wyciągnięcie ręki, na smarknięcie, na kaszel i kichnięcie. To już nie odległa Azja, to już nie problem Chińczyków, teraz to my staliśmy się głównymi bohaterami scen rodem z apokaliptycznych filmów. Codziennie, w każdej minucie, zalewa nas fala sprzecznych wiadomości. Uspokajanie naprzemiennie ze strachem, zaczęliśmy żyć w paranoi.

Nie będę pisać o powielanych przez nas wzorcach kulturowych, opowiem Wam za to, jak wygląda praca w biurach podróży. A polega ona głównie na przyjmowaniu rezygnacji, uspokajaniu i zastanawianiu się co dalej. To drastyczna zmiana, bo mimo sporej odpowiedzialności, czasowych perturbacji i niekiedy ciężkich przypadków, biuro podróży to po prostu praca marzeń.

Pracowałam już w kilku biurach i to za co uwielbiam tę robotę (oprócz punktów wypisanych w tym tekście) to przepływ dobrej energii- sprzedajemy cudowny produkt, jakim są podróże, jesteśmy wśród ludzi, którzy chcą podróżować i sami wciąż myślimy o podróżach. Dzisiaj te podróże odwołujemy. Dzisiaj jesteśmy tylko w sferze TU i TERAZ. Jakby cały świat zniknął.

Turystyka odnotowuje gigantyczne straty- nie tylko nie ma sprzedaży, ale przede wszystkim klienci rezygnują z zaplanowanych podróży. Marzec nigdy nie był miesiącem mocarnej sprzedaży- gdyby to, co dzieje się obecnie, wydarzyło się w lipcu, prawdopodobnie natychmiast moglibyśmy liczyć turystyczne trupy. Kryzys w momencie zastoju nadal ma ogromną skalę, ale perspektywa trzech miesięcy do wakacji i sezonowej eksplozji sprzedaży daje nadzieję, że nie wszystko stracone.

Pustki w biurach podróży to nie tylko straty organizatorów i osób bezpośrednio zajmujących się sprzedażą. Nasza branża to hybryda wielu usług, które tworzą jeden produkt. Kryzys w turystyce to problemy firm transportowych, linii lotniczych, obsługi naziemnej lotnisk, hoteli, gałęzi eventowej, przewodników, pilotów, rezydentów, animatorów, kucharzy, kelnerów, recepcjonistów, osób sprzątających w hotelach. Za obrazkiem pustych biurek w salonach sprzedaży stoi cała armia ludzi, których zarobek zależy od przyjazdu turystów. Od momentu podpisania umowy aż do opuszczenia lotniska po locie powrotnym z wakacji.

Największy kryzys w światowej turystyce miał miejsce po zamachach 11. września. Od tamtej pory wszystkie załamania miały charakter mniej lub bardziej lokalny, nigdy globalny. Dzisiaj obserwujemy wydarzenia bezprecedensowe- zamykanie granic, przywracanie obowiązku wizowego, izolowanie miast. Także turystyka wchodzi w zupełnie inny wymiar- pierwszy raz organizatorzy zostali zmuszeni do działania w trybie kryzysowym na 100%- ze względu na wszechobecny dostęp do internetu oraz szybkość przepływu informacji, nikt nie może czekać z wydawaniem stanowiska lub publikacją komunikatów. Zmieniająca się z dnia na dzień i z godziny na godzinę sytuacja sprawia, że biura muszą stale aktualizować to, co same wiedzą i co planują w związku z wylotami oraz komunikacją z klientem. To, co uderza, to spójność działań całej branży- duża solidarność, wspólna polityka i zbliżone działania. Bez sporów, kłótni i nieporozumień.

Nie będę Wam kłamać, że nasze nastroje są optymistyczne- z dnia na dzień przestaliśmy robić to, co kochamy, a zajmujemy się najsmutniejszymi czynnościami, jakie robi się w biurze- odwoływaniem wyjazdów i rezygnacjami. Staram się jednak obserwować wydarzenia, wyciągać z nich wnioski- jak komunikować się z klientami w trudnych chwilach, czego potrzebujemy my, jako sprzedawcy i jakie są oczekiwania nabywców. Spoglądam w stronę organizatorów i widzę, jak wiele energii wkładają w poprawę komunikacji w całej sieci sprzedaży- wychodzimy z modelu milczącej centrali do wzorca pełnej współpracy. Wierzę, że wyjdziemy z tego obronną ręką- z głową pełną pomysłów i chęcią usprawnienia schematu działań. Myślę, że turystyka w swoim historycznym kształcie dokonała symbolicznie żywota w momencie upadku Thomasa Cooka, dzisiaj robi to w wymiarze rzeczywistym. Koronawirus spowoduje wiele zmian i modyfikacji produktu turystycznego, tak, by stał się bardziej elastyczny dla klientów i mniej ryzykowny dla organizatorów.

Klienci! Prosimy Was, wszystkich informacji związanych z Waszymi rezerwacjami, udzielimy Wam zdalnie- telefonicznie lub mailowo. Nie przyjeżdżajcie do galerii, nie chodźcie do biur- zgodnie z zaleceniami organów państwowych pozostańmy w domach, aby jak najszybciej zakończyć ten trudny czas. Dziękujemy!

Podziel się swoją opinią