Chcesz zwiedzać, ale jednocześnie boisz się… tempa zwiedzania? Chcesz spędzić czas urlopu aktywnie, ale… chcesz mieć też czas na wypoczynek? Myślisz o objazdówce, ale… ciągle coś Cię przed nią powstrzymuje? Nie jesteś sam. Wielu klientów ma tego rodzaju obiekcie, porozmawiajmy o nich.
Kiedyś było inaczej…
Zdecydowanie tak – kiedyś w turystyce było inaczej i niestety, ale obraz turystyki z początku lat ‘90 nadal pokutuje, zwłaszcza w sferze objazdówek. Po latach zamknięcia byliśmy spragnieni zobaczenia świata. Tak, jak w tytule oscarowego filmu “Wszystko, wszędzie, naraz”. Grupy jechały autokarami przez całą Europę, a często nawet i dalej, a później w zabójczym tempie zwiedzały absolutnie każdy punkt. Wtedy, większości osób to absolutnie nie przeszkadzało. Polacy byli wygłodniali świata – chcieli odkryć go, skosztować go, a raczej… najeść się na zapas. Inaczej zachowują się ludzie, którzy podróżują od lat, a inaczej ci, którzy dopiero co dostali paszport do ręki i dzięki ogromnym zmianom w kraju, mogą wyruszyć poza jego granice. Dopiero w starciu z własnym doświadczeniem, które rodziło się przez regularne podróżowanie, część klientów zrozumiała, że woli mniej rozbudowane programy, wolniejsze tempo i możliwość odpoczynku. Turyści nie zauważyli jednego – razem z polską turystyką, zmieniły się również wycieczki objazdowe.
Pamiętam jedno ze szkoleń produktowych w jednej z firm, z którymi współpracowałam. Jeden z produktowców powiedział wtedy: “Błagam, uczulajcie starszych klientów, że to nie są TE same wycieczki! Nasze programy nie są już TAK przeładowane”. I to prawda, na większości tras nie ma już takiego szaleństwa, jak kiedyś. Polacy zdali sobie sprawę, że niczego nie muszą już nadrabiać, a świat poczeka na nich – jak nie tym razem, to zobaczą dany punkt przy kolejnej okazji.
Nawet te wycieczki, które nie zmieniły nazw, zmieniły często mają inne programy. Polski turysta woli mieć czas na obiad, swobodne zwiedzanie i wypicie kawy. To już “nie to samo, co kiedyś”.
Patrz na detale
Wielokrotnie słyszałam od klientów uwagi, że w trakcie wyjazdu zwiedza się za mało lub… zbyt niedokładnie. W tym przypadku zawsze protestowałam, ponieważ programów jest tak wiele, że nie jesteśmy skazani na podstawy podstaw. Właściwie każde biuro ma w swojej ofercie kilka podstawowych programów, które niemal zawsze są potwierdzane. To takie turystyczne evergreeny, które trafiają w bardzo uogólnione gusta klientów, którzy chcą zobaczyć dany kraj, ale nie są zapaleńcami podróżowania i nie mają szczególnych ambicji związanych z danym miejscem. Co to oznacza? Napiszę w skrócie – możemy wybrać program, w którym przez dwa tygodnie udamy się z Tajlandii przez Kambodżę aż do Wietnamu i możemy wybrać program, podczas którego w dwa tygodnie zobaczymy tylko północną i środkową Tajlandię. Nie trudno wyobrazić sobie, że obie te wycieczki mają skrajnie inaczej rozplanowane programy.
Czy Polskę, Niemcy i Czechy dałoby się dokładnie poznać w dwa tygodnie? Nie sądzę. Nie liczmy zatem, że taka objazdówka będzie obfitować w mnogość punktów. Zwiedzanie trzech krajów w dwa tygodnie musi odbyć się kosztem czegoś, w tym wypadku – dokładności zwiedzania danych miejsc. Jeśli jednak wystarcza nam zobaczenie danego punktu i głównych atrakcji to… dlaczego nie? W końcu nie każdy chce oglądać kilkanaście świątyni, muzeów i galerii. Czasami po prostu chcemy dotrzeć do tych monumentalnych punktów stanowiących pewną oś naszego wyobrażenia o świecie.
Byłam właśnie na takiej objazdówce – Tajlandia, Kambodża, Wietnam w dwa tygodnie. Wcześniej byłam wyłącznie w Chinach, które są zupełnie inne, więc było to moje pierwsze zetknięcie z tą częścią Azji. Czy żałuję bycia na takiej wycieczce? Absolutnie nie, zwłaszcza, że był to wyjazd służbowy. Czy sama kupiłabym taką wycieczkę? Nie, ale jej uczestnicy, którzy byli “zwykłymi” klientami, wyrażali zachwyt miejscami, które odwiedzamy i nie mieli uwag do programu. Sama po roku wróciłam do Tajlandii i zwiedziłam ją dokładniej na własną rękę, ale dla kilku osób z wycieczki, to, co zobaczyliśmy, było już wystarczającym zetknięciem z tego rodzaju egzotyką. Mierzmy siły na zamiary – niekiedy taki rodzaj zwiedzania będzie dla nas idealny, bo nie mamy większych oczekiwań niż pewne ogólniki. Wybór dokładnej wycieczki mógłby skutkować tym, że w połowie trasy odliczalibyśmy dni do powrotu, nudząc się niemiłosiernie w grupie zapaleńców architektury, którzy płoną na samą myśl o odwiedzinach dwudziestej świątyni, podczas gdy Ty straciłeś rachubę już przy trzeciej.
Miejsca zaskakujące
Sporo dyskusji budzą miejsca, które uznajemy za nieciekawe albo niewarte odwiedzenia. I tu posłużę się przykładem z wycieczki, w której brałam udział. Z dalekiej Azji, przenosimy się na Półwysep Arabski.
Objazd po północnym Omanie, jeden z ostatnich dni i tuż przed czasem wolnym w historycznym centrum stolicy, przypada wizyta w Galerii Sztuki Nowoczesnej. Grupa przewraca oczami – po co jakaś sztuka nowoczesna? Jesteśmy w Omanie! Jedźmy na souk, zróbmy zakupy! Ktoś jednak się buntuje i nie chce zmiany programu. Okazuje się, że dzięki tej osobie zobaczyliśmy jedno z najlepszych miejsc podczas całej wycieczki.
Zakładam, że nikt z grupy nie odwiedziłby tej Galerii, gdyby sam miał zaplanować swój własny program zwiedzania. To po prostu miejsce spoza naszych baniek percepcyjnych. Kto kojarzy Oman ze sztuką nowoczesną? Ba! Dla większości ten punkt był pierwszym do wykasowania, gdyby tylko mogli ingerować w program. Finalnie, spędziliśmy tam więcej czasu niż było planowane, bo wspaniały przewodnik po wystawie opowiadał w taki sposób, że nawet najwięksi malkontenci nie odstępowali go na krok. Jest to istotne, bo często jest tak, że nawet jeśli jakieś miejsce wydaje nam się nieciekawe, wcale takie nie musi być w rzeczywistości. Programy są zróżnicowane i bardzo często otrzymujemy dzięki nim coś do czego sami nigdy byśmy nie znaleźli.
Pilot nasz pan
Nigdy nie lukrowałam pracy w turystyce i nie zamierzam tego robić. Znam doskonałych pilotów, osoby takie, które potrafią opowiadać, dzielić się wiedzą, doświadczeniem i porywać humorem. Znam również takich, którzy są z przypadku – ci na szczęście są w mniejszości, ale kłamstwem byłoby zaprzecza
nie ich istnieniu. Na partacza jest stosunkowo trudno trafić. Dużo bardziej przeszkadza mi coś innego – przypadkowość w wysyłaniu pilotów do realizacji programów. Oczywiście, nie we wszystkich firmach tak się dzieje, jednak znam takie przypadki.
Mamy chłopaka po kulturoznawstwie i hebraistyce. Uwaga! Nie leci on pilotować wycieczkę do Izraela, bo tam lata ktoś inny, tylko zamiast tego wysyła się go do Turcji. I teraz hit – ten “ktoś inny” może wcale nie mieć takiej wiedzy, doświadczenia i umiejętności, jak nasz bohater. Po prostu, lubi się z kimś w firmie albo poznał ten program i jest mu go z jakichś przyczyn dobrze realizować. Zatem blokuje osobę, która mogłaby to zrobić lepiej. Często piloci są przerzucani między kierunkami – ta sama osoba “zrobi” Kubę, Kenię i Nową Zelandię. Trochę żal, że nie ma tu ścisłej specjalizacji, tylko trzeba “przeskakiwać” między tak skrajnie różnymi kierunkami. Trudno mi uwierzyć, że tak samo głębokie zainteresowanie żywi się do kilku, a nawet kilkunastu kierunków.
Noclegi i noclegownie
Bardzo ciekawym tematem w kontekście wycieczek objazdowych są noclegi. Przede wszystkim, zawsze należy sprawdzić, jak wygląda ich kwestia techniczna – jednym z najgorszych układów, zwłaszcza przy rozbudowanych i dalekich trasach do pokonania, zakwaterowanie przez całą wycieczkę w jednym obiekcie to logistyczne samobójstwo.
Drugą kwestią są częste zakwaterowania na peryferiach miast, co powoduje, że dostęp do atrakcji po zrealizowaniu programu danego dnia jest bardzo ograniczony i często wiąże się z długim transferem do centrum. To często duża przeszkoda, bo w czasie kiedy można by było coś zrobić na własną rękę i wzbogacić program wedle uznania.
Kilka wymiarów turystyki
Poruszę jeszcze jedną kwestię o której często zapomina się w kontekście wycieczek objazdowych. Pamiętajmy, że firm organizujących objazdy jest wiele – nie zamykajmy się wśród ofert głównych graczy, chociaż oczywiście są one najłatwiej dostępne i najtańsze. W Polsce działa wiele podmiotów, które robią wspaniałe wyjazdy, często profilowane i bardzo skoncentrowane np.: na budowaniu więzi, odkrywaniu tajników jogi, architekturze, kulturze, zwyczajom, kulinariom itp. Objazdówka nie musi być po prostu zwiedzaniem według dość standardowego programu – to mogą być codzienne warsztaty z gotowania w różnych włoskich knajpach na terenie całego kraju, degustacje win na południu Francji albo odwiedzanie duchowych ośrodków na Sri Lance. Możemy zwiedzać w kameralnych grupach, możemy zwiedzać z samymi kobietami, albo możemy zwiedzać na motocyklach lub rowerach.
Chociaż sama od lat działam w głównym nurcie turystyki, chcę Was zachęcić nie tylko do skorzystania z wycieczek objazdowych, ponieważ już dawno nie są one morderczą przebieżką po punktach rozstrzelonych w różnych częściach miasta, ale również do rozejrzenia się za firmami, które zajmują się produktem nastawionym na kameralne grupy, mniejsze tempo zwiedzania i w wielu przypadkach, bazowanie na pracy pasjonatów, którzy specjalizują się w bardzo wąskiej dziedzinie.
Turystyka stoi różnorodnością i warto ją wykorzystywać. Zwłaszcza, gdy w grę wchodzę podróże nie tylko marzeń, ale i często… podróże życia.