Zmiana godzin wylotu przez biuro podróży

Kilka sezonów temu, salon firmowy jednego z największych organizatorów w Polsce. Małżeństwo wybiera ofertę na swój urlop. Decydują się na wylot z Katowic, choć tego samego dnia leci czarter z ich rodzinnego Krakowa. Powód? Lepsze godziny przelotów. Trzy tygodnie później w tym samym biurze rozpęta się piekło, bo Kraków poleci jednak szybciej niż Katowice.

Przede wszystkim muszę wyjaśnić jedną, podstawową rzecz- to nie biuro podróży ustala godziny wylotów. Pewnie większość osób myśli, że to wyświechtana gadka pracowników biur- niestety tak nie jest. Opowiem Wam o tym.

Zacznę od tego jak wygląda współpraca na linii organizator i przewoźnik (czyli linie lotnicze). Nie będę wchodzić w meandry, przedstawię wszystko w wersji uproszczonej i zrozumiałej.

Przychodzi baba do lekarza…

Wszystko zaczyna się od zamawiania czarterów. Organizatorzy wysyłają planowane zapotrzebowanie do linii lotniczych oferujących czartery i zaczynają się dogadywać odnośnie ilości samolotów i połączeń na poszczególne kierunki. Wygląda to trochę jak wizyta na lotniczym bazarku, gdzie przekupki (biura podróży) targują się o samoloty i miejsca w nich. Kiedy wszyscy dogadają się ze sobą- organizatorzy z liniami i organizatorzy między sobą (pamiętajmy, że wiele czarterów jest łączonych i w jednym samolocie lecą klienci kilku biur podróż) zaczyna działać przewoźnik.

To w gesti linii lotniczej jest ustalenie gdzie i o której godzinie jej samoloty mogą lądować, kiedy i gdzie najkorzystniej jest robić potrzebne przeglądy techniczne i postoje, jakie połączenia rotacyjne będą najkorzystniejsze. Linie współpracują z lotniskami i kontrolą ruchu lotniczego, które wyznaczają sloty (czas na start i lądowanie) oraz muszą ułożyć cały rozkład lotów.

Biuro zmieniło nam godziny lotów!

Ilekroć słyszę lub czytam, że biuro zmieniło komuś godziny lotów albo biura specjalnie wyznaczają wieczorne loty to ścina się we mnie krew. Każdy klient chciałby lecieć mniej- więcej w południe tak, że wyspać się, jechać ze spokojem po śniadaniu na lotnisko, a w hotelu zakwaterować się w godzinach popołudniowych. Czyli lotniska na całym świecie powinny mieć starty o 12 i lądowania maksymalnie o 18, bo później dla turysty jest już za późno. Wyobrażacie sobie setki dziesiątki samolotów na lotnisku w Warszawie, tłoczące się w kolejce do pasa startowego? Wszystkie mają wystartować w okienku między 11 a 13, bo wtedy klientom pasuje. Albo małe lotnisko na Korfu, które nagle musi między 14 a 15 przyjąć 50 maszyn, bo turyści chcą jeszcze skorzystać ze słońca tego dnia? No niestety, tak się nie da.

Jak już wspomniałam wyżej, godziny lotów ustala w porozumieniu z kontrolą lotów lotnisko docelowe oraz wylotowe. Należy wszystko zaplanować tak, by:

[box type=”info” size=”large” style=”rounded” border=”full”]

1. Samolot mógł wylecieć z danego miejsca w czasie niekolidującym ze startami i lądowaniami innych samolotów;

2. Nie zderzył się w trakcie lotu z innym samolotem lecącym tym samym lub przecinającym się korytarzem powietrznym (samoloty nie latają byle jak do celu tylko mają swoje określone ścieżki, coś na kształt autostrad powietrznych)

3. Mógł wylądować na lotnisku docelowym w czasie niekolidującym ze startami i lądowaniami innych samolotów; Lotnisko musi zapewnić podróżującym bezpieczne wyjście z samolotu, przejście/przewiezienie z płyty do hali lotniska, obsługę bagażową oraz paszportową (gdy istnieje taka potrzeba).

4. Samolot na lotnisku musi zostać dotankowany, często także technicznie sprawdzony, czasami dokonuje się wymiany załogi, uzupełnienia cateringu- to wszystko wymaga czasu, który jest wkalkulowany w rozkład lotów.[/box]

Pamiętajmy, że poszczególne lotniska mają swoje przerwy techniczne, godziny pracy, godziny ciszy (tak jest choćby na naszym rodzimym podwórku- w Warszawie, gdzie obowiązuje zakaz startów i lądowań od 23:30 do 5:30). Budowanie siatki połączeń nie jest lekkie, łatwe i przyjemne. Nie zależy ono także od widzimisię organizatora albo od jego troski (bądź jej braku) o turystów. Nie wystarczy powiedzieć: „Chcemy lądować rano, żeby nasi klienci wspaniale wykorzystali pierwszy dzień urlopu” by wylądować na Zakynthos przed południem. Biur są setki, linii lotniczych także, a możliwości przepustowe lotniska ograniczone.

Jest słabo i będzie słabiej…

Pierwsze ustalenia na linii lotnisko- linie- organizator to rozkład w dużej mierze życzeniowy, oparty na planach w rzeczywistości idealnej. Niestety, nie żyjemy w świecie idealnym, a plany zakładane rok przed startem często ulegają zmianom. Właśnie z tego powodu każdy organizator w warunkach uczestnictwa ma zapis głoszący, że pierwszy i ostatni dzień imprezy turystycznej (czyli wakacji zakupionych w biurze) to czas przeznaczony na podróż, a godziny wylotów mogą ulec zmianom.  Bardzo rzadko godziny zmienia sam organizator- właściwie jedyną opcją jest tzw. konsolidacja samolotów, czyli planowo tego samego dnia miały lecieć dwa samoloty, jednak sprzedaż nie idzie na tyle dobrze by zapełnić drugą maszynę. W tym przypadku klientów, którzy mają już wykupione miejsce w jednej z maszyn przenosi się do tej drugiej, która jest już lepiej wyprzedana. I w tym jednym przypadku można powiedzieć, że biuro cokolwiek zmieniło.

Większość przypadków zmiany godzin jest poza możliwościami technicznymi biura. Zatem dlaczego zmieniają się godziny wylotów?

[box type=”info” size=”large” style=”rounded” border=”full”]

1. Konsolidacja samolotów- j.w.

2. Aktualizacje oferty organizatora– na kilka miesięcy przed startem sezonu sprzedaż niektórych kierunków idzie tak kiepsko, że podejmuje się decyzję o wycofaniu destynacji ze sprzedaży (wpis o takich kierunkach znajdziecie TUTAJ)– oznacza to, że w zaplanowanej siatce powstaje luka w miejscu danego lotu- należy dokonać korekty całej rotacji- zmieniają się godziny przelotów tak, by samolot nie stał pusty- linia lotnicza ponawia rozmowy dotyczące startów i lądowań, często w miejsce feralnego lotu „wciska” się rentowne połączenie na kierunek cieszący się większym powodzeniem. Koryguje się niektóre elementy rozkładu lotów danego dnia lub w najgorszym wypadku… cały.

3. Zmiany po stronie lotnisk– w branży turystycznej wszystko jest niezwykle dynamiczne. Wspomniałam już o warszawskim lotnisku, które w 2018 r. musiało wprowadzić ciszę nocną- doprowadziło to do masy zmian we wszystkich liniach lotniczych. Należało od początku zaplanować cały rozkład. Nie inaczej jest w innych częściach świata- na którymś z lotnisk planowany jest strajk (częste zjawisko w Grecji), wprowadzana jest cisza nocna, czasowo w związku lęgiem żółwi czy innych zwierząt (np.: Zakynthos) nie dopuszcza się do hałaśliwych startów i lądowań w godzinach wykluwania, psuje się pogoda, przewidywane są burze, silne wiatry- w tych wypadkach kolejny raz należy zmienić sloty- oznacza to nowe godziny startów i lądowań.

4. Zmiany po stronie przewoźnika– przede wszystkim należy podkreślić, że samoloty latające w sezonie są właściwie w ciągłym ruchu i latają na tzw. rotacji. Czarter lata z miejsca na miejsce- ten sam samolot jednego dnia robi na przykład trasę: Warszawa-Majorka-Poznań-Heraklion-Katowice-Sharm El Sheik-Wrocław. Jeśli jakiś plan jest tak napięty to niestety każde potknięcie wywołuje efekt domina, a w sezonie nie ma maszyn zastępczych, bo każda linia chcąc zarobić, rzuca na front wszystkie dostępne maszyny. W takim wypadku jeśli któraś z maszyn ulega awarii zaczyna robić się gorąco- jedno opóźnienie skutkuje wieloma przesunięciami w siatce.  Pamiętacie Small Planet i ich problemy techniczne? Awaria jednej maszyny potrafiła rozryć rozkład na trzy dni, a gdy popsuła się jeszcze druga maszyna to „sprzątanie” trwało dwa tygodnie.[/box]

Powodów dla których zmieniają się godziny wylotów jest znacznie więcej- przedstawiłam Wam kilka głównym. Osoby pracujące w działach zajmujących się awiacją bądź logistyką w biurach organizatorów mogłyby opowiedzieć Wam o jeszcze dziesiątkach przypadków. Mam nadzieję, że teraz widzicie jak bardzo delikatnym i podatnym na wszystko co dzieje się wokół jest produkt turystyczny.

Ale biuro na tym zarabia!

Argumentem ostatecznym w dyskusjach na temat zmian godzin wylotów jest zdanie, że biuro zarabia na niekorzystnych zmianach godzin. Według tej logiki organziator ma wykupione u hotelarza pół doby w pokoju w promocyjnej cenie. Hotelarz zostaje z wolnym przez pół doby pokojem, a organizator płaci mu mniej- taki deal. Ilekroć słyszę taką bzdurę to łapię się za głowę. Widziałam wiele kontraktów z hotelami i w żadnym nie pojawia się punkt dotyczący hotelowych „półdób” lub zniżek za możliwie jak najpóźniejsze przywiezienie turystów do hotelu.

Niestety, organizator płaci za całą dobę hotelową- niezależnie czy turyści „koczują” (modne słowo w aspekcie czekania na cokolwiek w turystyce) do momentu zakwaterowania, czy też są na miejsce przewożeni późno w nocy. Organizator nie dostaje od zadowolonego (z tytułu opóźnienia samolotu) Greka czy Hiszpana jakiegoś gratisu- kontrakt hotelowy jest ustalany na długo zanim ukształtuje się na 100% rozkład lotów– trudno zatem mówić tu o jakimś układzie. Pamiętajmy także, że zawsze jakaś pula lotów zmienia się na „korzystniejsze” dla urlopowiczów godziny (jak na przykład moja ostatnia Minorka- z 16:40 na 8 rano)- (niestety) zadowoleni z tego faktu turyści rzadko ogłaszają to na forach czy fanpage organizatora, to ci rozczarowani i niezadowoleni obwieszczają światu, że zostali oszukani z powodu zmian godzin lotów. 

W innych firmach tak nie ma!

Kolejny ulubiony argument. KIedy pracowałam w Itace to niemal każdy klient objęty zmianą mówił, że „Tui takich numerów nie robi”, dzisiaj pracuję u konkurencji i słyszę: „W Itace nigdy nie ma zmian!”. Zmiany są wszędzie. U mniejszych organizatorów, którzy mają mniej lotów jest ich… mniej (a jakże!), a u potentatów z masą wylotów dziennie więcej- wynika to choćby ze statystyki i zdrowego rozsądku. Co więcej, zmiany dotykają każdego biura, bo… wszyscy latają tymi samymi liniami lotniczymi. Rynek czarterowy w Polsce jest stosunkowo mały, żaden z organizatorów nie ma swojej linii lotniczej, więc jest zależny od tego, co aktualnie jest dostępne. Na wielu lotach klienci kilku biur spotykają się ze sobą, bo nie ma potrzeby czarterowania osobno kilku samolotów- biura wiedzą, że tygodniowo sprzedadzą np.: na Agadir po 50 miejsc z Katowic oraz Poznania. Nie ma szans aby puścić rentowne połączenie dla jednego organizatora. W tym świetle mówienie, że któreś biuro specjalnie zmienia godziny albo tylko ono aktualizuje rozkład jest niedorzecznością.

W świecie idealnym…

Na rynku turystycznym jest ogromna konkurencja. Organizatorzy wyszarpują sobie klientów- kuszą promocjami, wynajdują kolejne kierunku, wprowadzają nowe hotele, dodają gwarancje najniższych cen… Czy uważacie, że w czasie tak zaciętej walki któremuś z biur jest na rękę wywoływanie lawiny negatywnych komentarzy? W idealnym świecie biuro X zaplanowałoby wszystkie loty na 12:00, klienci znaleźliby się w pokojach hotelowych koło 16-17, idealnie na rozpakowanie, drinka, jedzonko. Powrót byłby przewidziany na 16:00, tak, by nacieszyć się jeszcze ostatnim dniem, wymeldować się, pojechać na lotnisko i wrócić do domu późnym popołudniem. Każdy byłby zadowolony. Czy gdyby zależałoby to od biur podróży to czy nie woleliby żeby klienci harmonijnie spędzali swój urlop przy „odpowiednich” godzinach przelotu, a następnie pisali peany o biurze x? Pomyślcie ile kasy biura wydają na reklamę- w internecie, w telewizji, internecie. Są to grube pieniądze- uwierzcie, że zdecydowanie większe niż mityczne środki z „półdób” hotelowych i niekorzystnych godzin wylotów. Co zatem byłoby bardziej opłacalne dla organizatorów- życie w idealnym świecie czy inwestowanie w reklamę?

Podziel się swoją opinią